O modlitwach o uzdrowienie, których Bóg zawsze wysłuchuje mówi o. Józef Witko, franciszkanin, rekolekcjonista i charyzmatyk.
- Jak modlić się w cierpieniu i utrapieniu?
- Kiedy patrzę na Boga przez pryzmat choroby, braku pracy, męża alkoholika, problemów z dziećmi, On jawi się jako ktoś, Kto nie wszystko mi daje. Co więcej, mogę dojść do wniosku, że innym błogosławi obficiej. Rodzi się żal, zazdrość, narzekanie, zgorzknienie… - bariera, która nie pozwala w pełni przyjąć Bożych darów. A gdy mam otwarte serce, widzę, że mimo choroby, mam kochającą rodzinę albo dobrych sąsiadów, którzy mi pomagają, mam pracę lub emeryturę, odwiedzają mnie wnuki, mogę samodzielnie się poruszać… - mam tysiące powodów do dziękowania Bogu. Moja wdzięczność, radość, uwielbienie wyprzedzają otrzymanie od Niego daru. Bo mam pewność, że go otrzymam. Wiara, do której zachęca Jezus, każe nam się spodziewać dobra. Lęk natomiast przyciąga zło.
Wiele trudnych spraw, które nie wyprostowały się, gdy o to prosiliśmy, rozwiązuje się, kiedy uwielbiamy Boga. Uwielbienie ma ogromną moc! W duchu pełnego zaufania oddawajmy więc Bogu chwałę, za to co dobre w naszym życiu, ale też za doświadczenia trudne i bolesne. Nic przecież nie dzieje się bez Jego wiedzy. On dopuszcza cierpienie, chorobę, by doprowadzić nas do nawrócenia, żeby wyprowadzić z niej większe dobro.
- A jeśli pomimo modlitw, uzdrowienie nie przychodzi?
- Oprócz czystego, otwartego serca oraz wiary w moc Jezusa, potrzebne są nam cierpliwość i wytrwałość. Uzdrowienie dotyczy serca i Bóg zawsze odpowiada na taką modlitwę. Natomiast nie wszystkich leczy z chorób, nie zawsze to uleczenie jest natychmiastowe, czasami trzeba na nie zaczekać. W czasie uzdrawiania serce możemy przypomnieć sobie grzechy, które powinniśmy wyznać w sakramencie pokuty, możemy zdać sobie sprawę ze swoich niedobrych przywiązań, zniewoleń, nieprzebaczenia, możemy też uzmysłowić sobie prawdziwą przyczynę naszych chorób, czyli na przykład niezdrowy tryb życia. Uzdrowienie serca jest potrzebne, żeby być otwartym na uleczenie ciała. To drugie może następować powoli, wraz z porzuceniem złych nawyków albo dzięki pomocy medycyny. Bóg działa też przecież przez lekarzy.
Choroba może być również spowodowana przez złego ducha, który w ten sposób chce nas wpędzić w smutek, zwątpienie, depresję. W takim przypadku, kiedy w imię Jezusa Chrystusa nakazuję duchowi choroby odejście, zazwyczaj następuje nagłe ozdrowienie.
- Czy zawsze jest ono trwałe?
- Choroba może wrócić, gdy człowiek powraca do złych nawyków, popełnia dawne błędy albo zwątpi w moc Bożego uzdrowienia. Ktoś mu powie: „To autosugestia, granie na emocjach…” i zasieje w nim wątpliwości. A tam, gdzie są wątpliwości, nie ma zaufania i wiary.
- Po modlitwie mówi Ojciec słowo poznania. Skąd wiadomo, że Bóg w danej chwili uzdrawia prawe kolano, guza w nerce czy leczy niepłodność małżonków?
- Poprzez impuls, natchnienie, obraz, niekiedy w swoim ciele czuję ból lub ciepło i wtedy wiem, że Bóg dotyka właśnie tych części ciała. Słowa poznania nie muszą być wypowiadane, ale są zachętą do tego, żeby człowiek w danej chwili całkowicie skupił się na Bogu i przyjął Jego uzdrowienie. Spróbował wstać z wózka, zrobić krok bez kul, sprawdził, czy biodro przestało boleć przy ruchu… Kiedy się wstydzi, myśli, że słowa poznania jego nie dotyczą, sam zamyka drogę działaniu Bożej łaski. Kiedy Jezus uzdrawiał leżących, kazał im potem wstać, paralityk miał wziąć swoje łoże i iść do domu, człowiekowi z uschniętą ręką kazał tę rękę wyciągnąć i dopiero wtedy ją uzdrowił. Do cudu potrzebował współpracy człowieka.