W rocznicę Marca 68 wielu warszawskich teatrach odbyły się spektakle dotykające zaledwie tego, co bolesne.
18-tego marca minęło pięćdziesiąt lat od chwili, gdy na małej tabliczce ukazały się słowa Henryka Grynberga - "Tu więcej zostawili po sobie niż mieli”. Co to dzisiaj znaczy? Myśl niewątpliwie wieloznaczna. To był rok 1998. Od tej pory emigranci marcowi spotykają się na Dworcu Gdańskim i żegnają symbolicznie z tymi, którzy opuszczali kraj będący dotąd ich ojczyzną. Często, by nigdy nie wrócić.
Po części oficjalnej tegoroczny uroczystości upamiętniające Marzec 68, na Dworcu Gdańskim z inicjatywy Teatru Żydowskiego i Fundacji Shalom odbył się spektakl o wymownym tytule "Spakowani, czyli skrócona historia, o tym, kto czego nie zabrał”. Czasem niestety trzeba było zostawić przyjaciela. I to było najtrudniejsze. Nie chodziło przecież o rzeczy materialne. Nawet jeżeli bardzo starannie dokonywaliśmy selekcji. W wielu teatrach w Warszawie odbyły się spektakle, które można by określić poszukiwaniem tożsamości czy równie precyzyjnie - poszukiwaniem korzeni. Były to przedstawienia dyskretne, dotykające zaledwie tego, co bolesne. Jak mówi reżyser Gołda Tencer, to zaledwie suma przerwanych historii, ale każda z nich to osobisty dramat.
W spektaklu wystąpili aktorzy Teatru Żydowskiego, także aktorzy występujący gościnnie, a nawet studenci Akademii Teatralnej. Za ruch sceniczny odpowiadał Tomasz Wesołowski, muzyka na żywo czyniła spektakl bardziej wiarygodnym, nad czym czuwał Łukasz Wójcik.
W na pół zabawnym tytule: "Spakowani czyli skrócona historia o tym, kto czego nie zabrał” mieści się coś znacznie więcej niż chaos pakowania. A już znacznie więcej refleksji wywołuje zawieszona myśl: "Tu więcej zostawili po sobie niż mieli”. Poczucie tymczasowości, świadomość przemijania, niemożność zakorzenienia się gdziekolwiek. Słowem jak powiedziała Gołda Tencer "suma przerwanych historii”. Życzymy im znalezienia swego miejsca na stałe. Ale czy to jest jeszcze możliwe? Czy są skazani na tułaczy los?