Misjonarz z Polski potrzebuje pomocy. Szuka okularów dla swoich parafian z parafii św. Piotra i Pawła w Ambila. Pomaga mu spokrewniony z nim ks. Karol Oparcik, który dopiero niedawno dowiedział się, że ma wujka na Madagaskarze.
Podróż do jego parafii trwa ponad dobę. Samolotem, z przesiadką w Paryżu, do stolicy Madagaskaru, Antananarywy, leci się prawie 20 godzin.
Potem jeszcze sześć godzin samochodem, po niepewnych drogach, rozmywanych intensywnymi deszczami monsunowymi, i w obawie przed bandytami, którzy napadają podróżujących w poszukiwaniu łatwego zysku.
Na Madagaskar, wyspę wanilii, orchidei, baobabów i lemurów, o. Witold Oparcik trafił dwa miesiące po święceniach.
- Jestem z jego mieszkańcami od 45 lat - mówi misjonarz. I prosi o okulary dla swoich parafian. By mogli korzystać z Pisma św. i modlitewników. A czasem po prostu nauczyć się czytać.
W promieniu 25 km od parafii św. Piotra i Pawła w Ambila rozsianych jest 15 wiosek, do których o. Witold dociera z posługą średnio raz w miesiącu. Jeśli samochód się popsuje, trzeba dotrzeć pieszo, chociaż to co przychodziło z łatwością 45 lat temu, dziś bywa poza zasięgiem.
- Mam swoje 72 lata. Pan Bóg pozwolił przeżyć wśród Malgasów 45 lat. Dotarłem na wyspę tuż po święceniach i krótkim pobycie we Francji, gdzie uczyłem się języka. Tego, co przeżyłem na moich dawnych placówkach misyjnych: Manantenina, St Jacques - Ampasy, Ifarantsa, Hazoambo, Ranomafana, Tsivory, Marotsiraka, Ebelo, Tolanaro, nie zapomnę do końca mego życia, choć ma się ono ku końcowi – mówi misjonarz.