Szeptaną modlitwę matki pamięta do dziś. Wojnę przeżyli. Po latach ks. Stanisław Kicman postanowił wydać pamiętnik swojej mamy.
Z wojennej traumy długo wychodził. Jak sam mówi, trzeba było prowadzić go jak bulteriera na smyczy, żeby nie dokuczał Niemcom. Długo nie mógł przebaczyć okrucieństwa wojny.
Ks. Stanisław Kicman do dziś przed oczami ma kilka wojennych obrazów: ciało małego dziecka, kolegi, którego na jego oczach Niemiec wyrzucił przez okno. Pamięta doskonale, choć kiedy wybuchła wojna, miał zaledwie 4 lata.
- Chwilę podrygiwał i umarł pod naszymi nogami. Można sobie wyobrazić, co czuje dziecko, które widzi śmierć drugiego dziecka w tak okrutny sposób - wspomina.
8 sierpnia Niemcy wypędzili rodzinę Kicmanów z domu. Wszystko wokół płonęło. Oczodoły spalonego domu na rogu ul. Syreny i Wolskiej pamięta do dziś. Przepędzono ich pod kościół św. Wojciecha. Tam czekał na nich szpaler Niemców z karabinami. Na prawo oddzielali mężczyzn, na lewo kobiety z dziećmi. Pod samym kościołem leżała sterta rozstrzelanych ciał.
- We wspomnieniach mama napisała, że do dziś nie zapomni nóżki dziecka w pomarańczowych skarpetkach i lakierkach wystającej z tej sterty - przytacza matczyne wspomnienia.
Niemcy kazali klęczeć na trawniku z rękami na głowę lub do góry. Dokładnie na przeciwko był wycelowany w nich niemiecki karabin maszynowy.
- Czekaliśmy na egzekucję trzy godziny - wspomina.
- Nagle żołnierz coś ruszył przy magazynku, a mama myślała, że to już. Przycisnęła mnie do siebie i powiedziała: "Zamknij oczy, to nie będzie bolało”. Chciała się modlić, ale zapomniała słów. W kółko powtarzała "Zdrowaś Mario, zdrowaś Mario, zdrowaś Mario”. Ten szept pamiętam do dziś - mówi.
Monika Kicman, mama ks. Stanisława Kicmana, notatki z wojennych przeżyć zaczęła pisać na początku lat 50. Nie mogąc znaleźć wydawcy, przez wiele lat leżały w szufladzie.
- Uważam za swój moralny obowiązek, żeby to, co było dziełem życia mojej mamy uporządkować i wydać - wspomina ks. Stanisław Kicman, gorący orędownik rodzinnej historii, który jako 76-letni wdowiec przyjął święcenia kapłańskie.
Dzięki Wydawnictwu AA z Krakowa marzenie ziściło się. W Muzeum Powstania Warszawskiego odbyła się promocja książki "Pokonać strach. Niemieckie zbrodnie w relacji naocznego świadka”, która opowiada wojenne losy rodziny Kicmanów od początku wybuchu wojny do jej zakończenia.
- Choć publikacja mówi o rzeczach strasznych: wybuch wojny, powstanie, wywóz do Niemiec, to tak naprawdę jest książką przede wszystkim o miłości. O miłości do dziecka, męża, do licznej wielopokoleniowej rodziny, w której ludzie się o siebie troszczą - ocenił podczas premiery Michał Olszański, prowadzący promocyjne spotkanie.
Zdaniem ks. Stanisława Kicmana, głównym przesłaniem książki jest "nie zapomnieć i umieć przebaczyć”.
- Moją misją jest przekazywać wiedzę o miejscach, ludziach, wydarzeniach, co czyniłem przez lata i czynię do tej pory oprowadzając szlakiem martyrologii II wojny światowej - wyjaśnia.
Nawiązując do tytułu publikacji, syn autorki wyjaśnił, że początkowo nosiła ona tytuł "Strach”, ale za namową przeora redemptorystów z Karolkowej został on zmieniony.
- Mama bez przerwy go pokonywała. Miała więcej odwagi niż wielu mężczyzn - mówi.
Prelekcja zakończyła się projekcją filmu dokumentalnego pt. „Rzeź Woli" w reżyserii Rafała Gieremka, przedstawiającego największą masakrę ludności cywilnej dokonaną przez Niemców w czasie II wojny światowej.