Modlitwa "Jezu, Ty się tym zajmij" nie jest magiczną formułą do upraszania cudów. Przy jej odmawianiu potrzeba czegoś jeszcze.
Wychował się w patologicznej rodzinie. Gdy ojciec bił go tak, że lała się krew i zamykał na noc w komórce ze szczurami, on jako kilkuletnie dziecko modlił się za swojego oprawcę. Rodzinny dom opuścił poturbowany fizycznie i umysłowo. Te ułomności o mały włos nie przekreśliły jego marzeń o byciu księdzem. Mistyczne doświadczenia, słowa, które spisywał na polecenie Jezusa i Matki Bożej sprawiły, że wokół niego pojawiły się duchowe dzieci, ale i wrogowie, także wśród najbliższych mu osób. Po donosach dwóch duchowych córek, stanął przed Świętym Oficjum. Był podejrzewany o opętanie, poddawany badaniom psychiatrycznym. Przez prawie dwadzieścia lat był odsunięty od możliwości sprawowania Eucharystii, a jego dzieła trafiły na Indeks Ksiąg Zakazanych.
- Na jego widok księża przechodzili na drugą stronę ulicy. Był oskarżany, wytykany palcami... - mówiła J. Bątkiewicz-Brożek. - Wszystko znosił z pokorą, cierpliwie, bez oskarżania kogokolwiek, bez użalania się. Kiedy zakazano mu odprawiania Mszy św., nocą zakradał się do kaplicy, otwierał tabernakulum, żeby "oddychać jego powietrzem". Z tęsknotą kładł rękę na kielichu z Najświętszym Sakramentem, dotykał Jezusa.
Dziesięć lat przed śmiercią doznał paraliżu lewej strony ciała. Fizycznie bardzo cierpiał z powodu zwyrodnienia kręgosłupa i ropiejących nóg. Mimo tego nadal odwiedzał ubogich, spowiadał, prowadził kierownictwo duchowe i pisał komentarze biblijne.
- Im więcej przeciwności było w jego życiu, tym więcej ścieżek znajdował, by iść dalej. Był nie do zatrzymania - zaznaczał o. prof. Massimo Vedovą OFMConv. - Ks. Dolindo uczy nas, że ból jest okazją do dogłębnego poznana Chrystusa. Jest jak tętnica łącząca nas z sercem Jezusa i żyła, która prowadzi jego krew do naszej duszy. Przyjęty z wiarą ból nie niszczy, ale sprawia, że stale przekraczamy samego siebie, że wchodzimy w Komunię z całym Kościołem. On nigdy nie jest bezużyteczny, nie jest czymś co należy odrzucić. Wszystko co nam się zdarza ma głęboki sens, gdy przyjmujemy to z Bogiem. To jest właśnie sekret ks. Dolindo.
Jak przypomniał gość z Włoch, ks. Ruotolo miał zwyczaj zwracać się do innych: "Aniołeczku". O sobie mówił niepochlebnie: "Kretyn". W duchu św. Tereski z Lisieux, czuł się "małym nic kochanym przez Boga"
- Nie interesowało go wzrastanie, zdobywanie świętości. On widział swoją nędzę, uniżał się do punktu zero, tam czuł się "na miejscu". A jest to miejsce najbardziej uprzywilejowane, skąd najlepiej widać wielkość Boga i piękno stworzonego przez Niego świata - mówił franciszkanin. - Cały lęk naszego serca rodzi się z faktu, że jesteśmy niczym, ale ta myśl nas potwornie przeraża, dlatego za wszelką cenę staramy się być "kimś".