Modlitwa "Jezu, Ty się tym zajmij" nie jest magiczną formułą do upraszania cudów. Przy jej odmawianiu potrzeba czegoś jeszcze.
- Ksiądz Dolindo Ruotolo, który spisał akt zawierzenia "Jezu, Ty się tym zajmij", trafił do serc Polaków. Tygodniowo do jego grobu w Neapolu przybywa 500 pielgrzymów z Polski. Codziennie w tamtejszym kościele odprawiana jest przynajmniej jedna Msza św. w języku polskim - mówiła Joanna Bątkiewicz-Brożek, autorka książek o neapolitańskim mistyku, która wraz z o. prof. Massimo Vedovą OFMConv., wykładowcą duchowości na Papieskim Uniwersytecie Antonianum w Rzymie, 23 października była gościem kolejnego spotkania z cyklu "Duchowość dla Warszawy".
GALERIA ZE SPOTKANIA - TUTAJ
I chociaż wiele osób codziennie puka w marmurową płytę na grobie mistyka, oczekując od niego odpowiedzi, zgodnie z tym co zapowiedział w swoim testamencie: "Kiedy to przyjdziesz, zapukaj, nawet zza grobu odpowiem: ufaj Bogu!", przybywających do Neapolu Polaków zdradza jeden szczegół.
- To wzruszające, gdy czasami jeszcze z walizkami, wprost z podróży, klękają u grobu i wyjmują różaniec. To modlitwa, z którą ks. Dolindo się nie rozstawał. Zawsze trzymał w ręku różaniec, sam je wyrabiał i rozdawał swoim duchowym dzieciom. Był wielkim czcicielem Matki Bożej - podkreślała biografka.
Przeczytajcie całą modlitwę ks. Dolindo, a zobaczycie, że prześwietla ona to, co jest w sercu człowieka. Pomaga zrozumieć czym jest akt zawierzenia - mówił o. prof. Massimo Vedova OFMConv.
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
Interpretacją modlitwy "Jezu, Ty się tym zajmij", podyktowanej kapłanowi przez samego Jezusa, jest biografia ks. Dolindo. Bez poznania życia tego świątobliwego i heroicznie pokornego kapłana, jego misji i dzieła, którego jak dodał o. prof. Vedova, "często sami święci do końca nie są świadomi na tej ziemi", nie można zrozumieć zdawałoby się prostego aktu zawierzenia. Co więcej, bez tego kontekstu, może wydawać się on zachętą do bierności czy magicznym zaklęciem, które sprowadza na ziemię Bożą interwencję. A to nie tak.
Jak zaznaczała Joanna Batkiewicz-Brożek, gdy mówimy "Jezu, Ty się tym zajmij", jesteśmy podobni do apostołów, którzy podczas burzy na jeziorze wołali do śpiącego w łodzi Jezusa: "Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?". My też wołamy tak podczas życiowych burz, cierpień, trudności... Głośno dobijamy się do nieba, bo skąd, jeśli nie od Boga, mamy oczekiwać pomocy.
Spodziewamy się cudu, Bożej mocy tu i teraz. I rzeczywiście, poprzez odmawiany z ufnością akt zawierzenia i wstawiennictwo ks. Dolindo, Bóg często wysłuchuje próśb. Zebrano świadectwa o uzdrowieniu z chorób nowotworowych, o poczęciu dziecka przez niepłodnych małżonków, o małżeństwie, które powróciło do siebie po 6 latach od rozwodu... I o wielu duchowych łaskach. I można by powiedzieć: to działa!
Po spotkaniu Joanna Bątkiewicz-Brożek podpisywała swoje książki o ks. Dolindo
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
- Wiele razy prosiłam Boga o czyjeś uzdrowienie. Teraz mówię "Jezu, Ty się tym zajmij" i w pełnym zaufaniu pozostawiam Bogu decyzję. On widzi dalej, wie lepiej i zawsze chce naszego dobra - wyznała pisarka.
Ksiądz Dolindo uczy nas jednak jeszcze czegoś. Znajdowania we wszystkim, co nam się zdarza, woli Bożej. Także w cierpieniu, poniżeniu, niesprawiedliwych oskarżeniach, chorobie, trudnościach dnia codziennego... A tych w życiu ks. Dolindo było niezliczenie wiele. Jego imię w dialekcie neapolitańskim znaczy "cierpienie".