Modlitwą za zabitych, okolicznościowym koncertem muzyki klasycznej oraz złożeniem kwiatów i zapaleniem zniczy przy krzyżu rzezi Pragi uczczono ok. 20 tys. bezbronnych prażan poległych 4 listopada 1794 r.
Uroczystości rozpoczęła Msza św. w katedrze floriańskiej. - Tym co zgubiło I Rzeczpospolitą, była prywata i brak jedności. Nie byliśmy jedną wielką rodziną. Nie było wzajemnej miłości między różnymi warstwami tego samego narodu. Stąd też było nieczynne źródło, z którego mogła wybić się moc jedności, moc wzajemnego wspomagania, tak by można było udźwignąć zadania, które trzeba było wtedy podjąć - tłumaczył w homilii bp Romuald Kamiński.
Nawiązał również do setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. - Mówimy, że do odzyskania wolności doprowadziły wydarzenia polityczne, czy też sprawność oręża i błyskotliwość niektórych polityków, także ludzi nauki. Jakby mimochodem zapominamy, że oni mogli się wykazać, ale na trwałym fundamencie. Był on wytworzony na cierpieniach setek tysięcy ludzi i na modlitwie - mówił biskup warszawsko-praski.
Wskazał też na naukę jaka płynie z minionych wydarzeń. - Warunkiem utrzymania niepodległości jest sprawiedliwość społeczna, jedność, wzajemna miłość, przebaczanie oraz okazywanie sobie wsparcia. Proszę was wszystkich kochani, niech to świętowanie będzie tak mocno zanurzone w tym, co dla ojczyzny jest istotne. Wielkość i piękno Rzeczpospolitej mierzy się sumą pięknych sumień i serc obywateli. A nad tym, to już jesteśmy sami w stanie zapanować - przekonywał.
W liturgii uczestniczyli rekonstruktorzy w strojach z insurekcji kościuszkowskiej.
Po Eucharystii w katedrze św. Michała Archanioła i św. Floriana odbył się koncert autorski „Requiem” przygotowany przez Huberta Giziewskiego i Harmonium Consulting. Wystąpił kwartet wokalny Il Canto, Wanda Laddy, Sławomir Łobaczewski, Marta Lawrence, Leszek Kubiak, Harmonium Duo, Hubert Giziewski i Iwo Jedynecki. Artyści wykonali utwory J.S. Bacha, G. Faurego i W.A. Mozarta.
Uroczystości zwieńczył przemarsz pod krzyż, który znajduje się u zbiegu ul. Jagielońskiej i al. Solidarności. Zostały przy nim złożone kwiaty i zapalone znicze.
O masakrze prawobrzeżnej Warszawy opowiadał warszawianom Jarosław Kaczorowski, na Pradze znany jako Jarek Spacerolog Praski Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość Z okazji 224. rocznicy masakry na Pradze spacer tematyczny zorganizowała Praska Ferajna.
- Obrona Pragi była źle zaplanowana. Szańce zlokalizowano za daleko i były zbyt rozległe, co przy szczupłych siłach ludzkich nie dawało nam szansy. Dodatkowo wcześniej powstańcy stracili wielką szansę, gdy w maju 1794 r. Kościuszko zwlekał, zamiast zaatakować, wykorzystując kwietniowe sukcesy insurekcji - tłumaczył Jarosław Kaczorowski, przewodnik warszawski.
Dopytywany o przyczyny brutalności Rosjan na Pradze wskazał na pewien sposób bycia Rosjan, ale też na odwet.
- W insurekcji warszawskiej w kwietniu brali udział m.in. mieszczanie, którzy nie znali sztuki wojskowej. Odziały rzeźników zmasakrowały Rosjan tasakami. W listopadzie Rosjanie wzięli odwet, choć skala była nieporównywalna. Dodatkowo na wiosnę Polacy rozgromili oddziały wojskowe, a w rzezi Pragi najeźdźcy wybili ludność cywilną: kobiety, dzieci i starców - zauważył.
Obecnie na terenie Warszawy znajdują się trzy miejsca przypominające o masakrze z 1794 r. Prócz krzyża przy cerkwi św. Marii Magdaleny przy ul. Jagiellońskiej są to również: głaz przy katedrze floriańskiej i tablica przy kościele Matki Bożej Loretańskiej.