"Garbusek" Karola Wojtyły, czyli seledynowe M-20 z warszawskiego FSO będzie pokazywane w powstającym w Wilanowie muzeum.
Marek Schramm, mieszkający w niemieckim miasteczku llmenau, pokazuje oryginalne dokumenty właściciela czterocylindrowej warszawy M-20 o numerze rejestracyjnym KR-96-13. Dowód rejestracyjny, dokumenty z warsztatu, wykonującego zmianę oleju i naprawy pojazdu, książkę gwarancyjną i umowę sprzedaży.
Karol Wojtyła kupił warszawę miesiąc po swojej konsekracji biskupiej, 28 października 1958 r. Regularnie opłacał składki ubezpieczeniowe i odprowadzał podatek, chociaż nigdy nie miał prawa jazdy.
- Dużo jeździł. Z prawej strony tylnej kanapy, gdzie zawsze siedział, miał lampkę i mały pulpit, przy którym zawsze pracował w trakcie podróży. Przez 16 lat woził go Jan Mucha, który przez cztery dekady był kierowcą w krakowskiej kurii.
Krakowski biskup, a później kardynał dojeżdżał warszawą na wizytacje parafii oraz wykłady na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Warszawą podróżował też do stolicy, gdzie spotykał się z prymasem Stefanem Wyszyńskim.
- Samochód z rozrzewnieniem wspominają przyjaciele i znajomi księdza, docierał nim bowiem latem na górskie wycieczki i kajaki, a zimą na narty. Czasem - ku wielkiej radości młodych - pojawiał się niespodziewanie na spotkaniach oazowych czy biwakach. Odwiedzał też swoich młodych przyjaciół z Rodzinki – mówi obecny właściciel oryginału.
Samochód osiągał maksymalnie 105 km na godzinę. Do setki przyspieszał w 45 sekund, a palił ponad 13 litrów na 100 kilometrów. Pasażera „garbuski" regularnie śledzili oficerowie Służby Bezpieczeństwa. Starali się dotrzeć do niego przez kierowcę Józefa Muchę, którego nie raz szantażowali. Kardynał błogosławił esbekom przez szybę.
Karol Wojtyła musiał żywić sentyment do swojego pierwszego auta. Mimo że korzystał później z innych, bardziej nowoczesnych samochodów, na sprzedaż warszawy zdecydował się dopiero w 1977 r. Kupił go szwagier kierowcy, a Karol Wojtyła przesiadł się do czarnej Wołgi.
Garbus został zaprezentowany na początku lutego 2006 r., podczas aukcji w Domu Aukcyjnym Christie's w Paryżu. Choć auto cieszyło się dużym zainteresowaniem i oferowano ze nie 60 tys. euro, właściciel zdecydował się wycofać samochód ze sprzedaży, bo... wśród chętnych nie było Polaków. Marek Schramm, którego mama pochodzi z Polski, kupił go pięć lat temu. Kolekcjoner o polskich korzeniach odrestaurował samochód i odbył nim podróż z Berlina do Watykanu.
W kolekcji Marka Schramma papieski pojazd zajmuje specjalne miejsce. Wprawdzie ma w niej także inne perełki, na przykład wyścigową wersję MBW z 1934 r., ale to właśnie warszawa, którą jeździł święty papież jest bezcenna.