Władze Warszawy nie ukrywają: od września w szkołach ponadpodstawowych będzie ciasno. Ale najpierw trzeba się do nich dostać. A nie będzie łatwo.
Teoretycznie ratuszowi udało się dokonać cudu. Zamiast 19 tys. uczniów, których warszawskie licea i technika musiałyby przyjąć przed reformą, urzędnicy wraz z dyrektorami musieli przygotować miejsca dla ponad 43 tys.
- Podwójny rocznik to proces, do którego przygotowywaliśmy się od miesięcy: szkoła po szkole, klasa po klasie i ławka po ławce - mówi wiceprezydent Warszawy, Renata Kaznowska. W tym roku edukacja będzie kosztowała warszawski samorząd rekordowe 4,9 miliarda złotych.
- Pierwszy etap reformy kosztował nas 53 mln zł. Ministerstwo Edukacji Narodowej oddało nam zaledwie 3,5 mln. Czyli ponad 49 mln zł nie wróciły do warszawiaków. Będziemy się o te pieniądze upominać - zapowiada wiceprezydent, podkreślając że na razie nie widać żadnej dobrej woli ze strony rządu, aby zrefundować te wydatki. Już w tej chwili w Warszawie subwencja oświatowa z MEN nie wystarcza nawet na pensje dla nauczycieli, a niedoszacowanie wynosi 810 mln zł rocznie. Do każdej złotówki subwencji oświatowej Warszawa dopłaca kolejną.
Szkoły potrzebują na przyjęcie podwójnego rocznika znacznych środków finansowych na modernizację pracowni przedmiotowych, zawodowych i innych pomieszczeń oraz na zakup pomocy dydaktycznych, sprzętu i mebli (ławki i krzesła).
- Dzięki zagospodarowaniu przestrzeni, modernizacjom i zwiększeniu liczby uczniów w klasach (32-34 osoby, a nawet 36 osób), zaplanowaliśmy 43 tys. miejsc w szkołach ponadpodstawowych. Najłatwiej było przygotować miejsca w szkołach, które wcześniej były połączone z gimnazjami. Tak wygenerowaliśmy 7,9 tys. miejsc. Dodatkowo 7 samodzielnych gimnazjów przekształciliśmy w szkoły ponadpodstawowe (3,4 tys. miejsc). W ten sposób pozyskaliśmy 11,3 tys. miejsc.
I tak, 48 procent miejsc przeznaczymy dla absolwentów gimnazjów i 52 procent dla ósmoklasistów - mówi Joanna Gospodarczyk, dyrektor Biura Edukacji Urzędu m.st. Warszawy
W Warszawie uczniowie będą aplikować do 95 liceów ogólnokształcących, 45 techników i 21 branżowych szkół I stopnia.
- Mimo naszych starań, młodym ludziom będzie trudniej dostać się do wymarzonej szkoły. Po pierwsze, nie we wszystkich szkołach uda się podwoić liczbę oddziałów. Przykładowo, w LO im. S. Batorego obecnie jest 7 pierwszych klas, w przyszłym roku będzie 12 (6 dla gimnazjalistów i 6 dla ósmoklasistów), czyli o jedną klasę mniej na rocznik. Po drugie, nie we wszystkich szkołach liczba oddziałów będzie proporcjonalna (po tyle samo klas pierwszych dla absolwentów gimnazjów i szkół podstawowych). Po trzecie, i to jest największy problem, mamy realne obawy o nauczycieli. Już teraz szacujemy, że zabraknie nawet 370 nauczycieli w liceach oraz 98 w szkołach branżowych i technikach - ostrzega Renata Kaznowska.