Stolica chce być przyjazna dla osób LGBT: zachęca pracodawców do "tworzenia klimatu" dla homoseksualistów, premiować będzie kluby sportowe, które będą ich zrzeszać, i wspierać nauczycieli, którzy chcą promować zachowania seksualne niezgodne z katolicką moralnością. Wszystko w ramach polityki antydyskryminacyjnej. W tym samym czasie chce zdejmować krzyże w klasach i urzędach oraz walczyć z religią w szkole.
Adekwatna i angażująca edukacja antydyskryminacyjna i seksualna w szkołach, patronat nad Paradą Równości, dostrzeganie kreatywności i twórczej energii artystów o orientacji LGBT+, specjalni nauczyciele i pedagodzy wspierający uczniów, którzy odkrywają w sobie inne skłonności, zaangażowanie Straży Miejskiej w walkę z mową nienawiści i wszelkimi przejawami nietolerancji, współpraca miasta z "tęczowymi sieciami pracowniczymi" oraz kary dla kontrahentów ratusza, którzy ośmielą się zwolnić osobę "nieheteronormatywną". Prezydent Warszawy podpisał deklarację LGBT+, przyznając przy tym, że to same środowiska homoseksualne i transseksualne podsunęły mu ten dokument jeszcze przed wyborami samorządowymi. A ponieważ dookoła tyle przejawów dyskryminacji wobec osób LGBT+, miasto chce walczyć z nią za pieniądze stołecznych podatników.
"Choć samorząd w Polsce nie ma narzędzi, by zaspokoić najbardziej priorytetowe potrzeby społeczności LGBT+ (takie jak np. formalizacja związków jednopłciowych), to może i powinien podjąć działania w zakresie swoich kompetencji, które zapewnią jej większe bezpieczeństwo, ochronę przed dyskryminacją i możliwość aktywnego uczestnictwa w życiu miasta" - czytamy w deklaracji "Warszawska polityka miejska na rzecz społeczności LGBT+".
Ratusz w deklaracji przytacza liczbę 200 tys. mieszkańców miasta, którzy są "członkami społeczności LGBT+". Skąd ta liczba? Nie wiadomo, choć przy takich rozmiarach zjawiska trudno chyba już mówić o "mniejszościach". Nie wiadomo również, ile będzie kosztować wdrożenie nowej polityki, na przykład budowa hostelu dla doświadczających przemocy. Nie są znane również statystyki dotyczące dyskryminacji takich osób, choć podczas konferencji, na której Rafał Trzaskowski podpisał dokument, kilka razy powtarzano, że są one coraz gorsze. Wygląda jednak na to, że polityka antydyskryminacyjna miasta polega coraz częściej na promocji osób LGBT. Jeśli Rafał Trzaskowski wybiera się na Paradę Równości, może powinien przyjść także na Marsz Życia, który afirmuje związki cieszące się - chyba jeszcze tak? - ochroną konstytucyjną.
Warto tu zacytować dokument Kongregacji Nauki Wiary z 2003 r. nt. związków homoseksualnych, który powstał z inicjatywy Jana Pawła II, a został podpisany przez kardynała Josepha Ratzingera, późniejszego Benedykta XVI.
"Kościół naucza, że szacunek dla osób homoseksualnych nie może w żadnym wypadku prowadzić do aprobowania zachowania homoseksualnego albo do zalegalizowania związków homoseksualnych. Wspólne dobro wymaga, aby prawa uznawały, popierały i chroniły związki małżeńskie jako podstawę rodziny, pierwszej komórki społeczeństwa. Prawne uznanie związków homoseksualnych albo zrównanie ich z małżeństwem oznaczałoby nie tylko aprobatę zachowania wewnętrznie nieuporządkowanego i w konsekwencji uczynienie go modelem dla aktualnego społeczeństwa, ale też zagubienie podstawowych wartości, należących do wspólnego dziedzictwa ludzkości. Kościół nie może nie bronić tych wartości ze względu na dobro ludzi i całej społeczności".
Co innego więc obrona osób LGBT+, a co innego promocja ich zachowań. Co innego tolerancja i szacunek wobec każdej osoby, a co innego afirmacja stylu życia niezgodnego z planem Bożym i instrumentalne czy ideologiczne wykorzystanie tolerancji.