W parafii na Tamce modlono się za dusze zmarłych bezdomnych. W Mszy św. uczestniczyli wolontariusze i podopieczni Wspólnoty Sant’Egidio.
Po modlitwie ubodzy zgromadzili się w SP nr 34 przy ul. Kruczkowskiego 12b na gorącej kolacji. - Przychodzę pod pałac co czwartek wieczorem od 2 lat, bo cierpię głód. Zaczęło się od spotkania wigilijnego dla ubogich w kościele Wszystkich Świętych. Choruje na cukrzycę, a od 40 lat na stwardnienie rozsiane. Otrzymuję rentę. W mieszkaniu miałam dziś 12 st. Celsjusza, ale zdarza się, że jest i 8. Mam jedne buty i dbam, by nie przemokły, bo wtedy mogę się przeziębić. Z tatą i mamą oraz dwójką rodzeństwa mieszkaliśmy w domu. Od śmierci rodziców w 1977r. i 1979 r. doznaje dużo przykrości od brata. A w dzisiejszej Ewangelii była mowa, by się modlić za nieprzyjaciół. To bardzo trudne. Mówienie prawdy, także tej niewygodnej, pozwala mi na pokonywanie choroby – przyznała Stanisława Łasak. I zaraz dodała: - Przyszłam dziś na Mszę św., bo chciałam pomodlić się za tych, których spotykałam pod pałacem. Ale nie znałam tych osób, które były dziś wymieniane. Należę do parafii św. Karola Boromeusza w diecezji warszawsko-praskiej, ale do kościoła chodzę na ul. Nobla. Jak się buntuję, mam za dużo pretensji, krzyczę, narzekam na „niebo”, bo na Boga nie wypada, to fizycznie opadam z sił.
Spotkanie zwieńczyło oglądanie zdjęć i filmu z tegorocznego obiadu bożonarodzeniowego, na który warszawska Wspólnota Sant’Egidio zaprosiła ponad 400 osób.
W stolicy wspólnota działa od 2008 r. Jej członkowie spotykają się z bezdomnymi na cotygodniowych „kolacjach na ulicy”, odwiedzają ich na peryferiach miasta oraz prowadzą w parafii św. Teresy od Dzieciątka Jezus „Szafę Przyjaciół”.