Czerwonymi różami uczcili mieszkańcy Grochowa św. Ritę - patronkę nowego ośrodka duszpasterskiego, utworzonego 22 maja przez bp. Romualda Kamińskiego. Warszawsko-praski ordynariusz poświęcił też kaplicę pod jej wezwaniem.
Jako swoisty fenomen biskup uznał rozkwit kultu św. Rity, prawie 600 lat po jej śmierci.
- Ona jakby nie pasuje do naszego świata, do tamtych czasów zresztą również. Nieobyta ze światem, niewykształcona, analfabetka... Ale to święci mają do siebie, że nie tylko pamięć o nich, ale ich oddziaływanie z biegiem czasu nabiera mocy - dodał ordynariusz warszawsko-praski. I zaznaczył, że przy wyborze patrona kościoła nie przeprowadza się ankiet, nie robi się głosowania, "bo to się w pewnym momencie po prostu wie, że św. Rita stanęła na naszej drodze i czujemy się z tym znakomicie".
Święta augustianka, stygmatyczka (właściwie nazywała się Margherita Lotti) jest patronką spraw trudnych i beznadziejnych. Wyprasza łaski u Boga wtedy, kiedy jest nam ciężko. I jest w tym bardzo skuteczna, może dlatego, że sama w życiu wiele wycierpiała. Za mąż wyszła, będąc posłuszna woli rodziców. Mąż okazał się człowiekiem porywczym i brutalnym. Zginął w porachunkach rodów. Jedyne dzieci Rity, dwaj synowie planowali pomścić śmierć ojca. Wtedy św. Rita modliła się do Boga, żeby zabrał ich z tego świata, zanim śmiertelnie zgrzeszą dokonując zabójstwa. Została wysłuchana. Obaj synowie zmarli w czasie epidemii.
Resztę życia św. Rita spędziła w klasztorze augustianek, gdzie otrzymała stygmat korony cierniowej na czole. Zmarła na gruźlicę 22 maja 1457 r. w Cascii. Jej nienaruszone ciało spoczywa w tamtejszym sanktuarium aż do teraz.
Jak zaznaczył biskup święci patroni kościołów i parafii są orędownikami u Boga, ale też mają stanowić wzór postępowania.