Marszem pamięci, Eucharystią, złożeniem kwiatów, przemówieniami, koncertem, filmem i modlitewną ciszą przy ścianie śmierci w więzieniu przy ul. Rakowieckiej uczczono w stolicy 71. rocznicę śmierci Witolda Pileckiego.
Uczestnicy marszu wyruszyli spod pomnika Kopernika i przeszli do byłego więzienia na Mokotowie, gdzie 26 maja 1948 r. strzałem w tył głowy został zabity Witold Pilecki, współzałożyciel Tajnej Armii Polskiej, żołnierz AK, więzień i organizator ruchu oporu w KL Auschwitz, wysłannik Andersa do komunistycznej Polski. W trakcie przemarszu były czytane fragmenty jego raportów z obozu z Oświęcimia. Przypomniano także biografię Pileckiego i historię więzienia przy ul. Rakowieckiej 37, gdzie obecnie mieści się Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów PRL.
W przemarszu wzięło udział ok. 200 osób: młodych i starszych i rodzin z dziećmi. Niektórzy mieli na ramieniu opaski powstańcze, inni szli w koszulkach z podobiznami żołnierzy wyklętymi. Niektórzy nieśli biało-czerwonymi flagi.
Przy murze więziennym - przed tablicą upamiętniającą straconych, w wojskowej asyście honorowej - przybyli złożyli kwiaty.
Na dziedzińcu muzeum powitali ich Zofia Pilecka-Optułowicz, córka Witolda Pileckiego i Jacek Pawłowicz, dyrektor muzeum.
Głos zabrał uczestniczący w marszu prof. Piotr Gliński, minister kultury i dziedzictwa narodowego. - Cieszymy się, że młodzi Polacy tak chętnie angażują się w przypominanie tej niezwykłej postaci. Angażowali się wtedy, kiedy nie było to łatwe. To oni nieśli tę pamięć, gdy nie wszystkim było z tym po drodze. Niezależnie od politycznej koniunktury, wsparcia instytucji publicznych lub też jego braku, od 2011 roku regularnie dajecie państwo wyraz waszego przywiązania do Polski, do naszej historii, bohaterów, wśród których Witold Pilecki zajmuje szczególne miejsce - zwrócił się do członków Fundacji Służba Niepodległej, organizatora marszu minister kultury.
Centralnym punktem obchodów rocznicowych była polowa Msza św. sprawowana przez kapelana muzeum ks. Tomasza Trzaskę w intencji rotmistrza, jego podkomendnych oraz o odnalezienie doczesnych szczątków Pileckiego. - Jesteśmy tutaj w gronie osób bliskich, bo zjednoczonych wokół wspólnej sprawy. Jesteśmy wśród osób najbliższych, bo są z nami rodziny zabitych. Jesteśmy, by spłacić dług, a najpełniej można to zrobić modlitwą - mówił na rozpoczęcie Eucharystii.
Przypomniał, że Pilecki miłości do ziemi, pracy, Polski i munduru uczył się od swoich spracowanych rodziców. - Mundur harcerski założył w wieku lat czternastu w Wilnie i w mundurze pozostał na zawsze. Mundur to zobowiązanie, etos, duma, honor. Człowiek munduru wymaga najpierw od siebie. Staje się opiekunem młodszych. Nie składa broni. Zawsze mierzy wysoko. Nie traci czasu. Taki był rotmistrz, aż w końcu nazwano go „Tatą” - przypomniał w homilii.