- Jesteśmy na jedynej w Polsce imprezie, która nie zaczyna się Mszą. Ale i to może się zmieni - krzyczał mężczyzna w różowej koszuli z koloratką, otwierając Paradę Równości. Obok modlili się o opamiętanie działacze fundacji Pro - Prawo do Życia.
Kilkanaście platform z głośną muzyką, tysiące tęczowych flag i mnóstwo młodzieży. Parada Równości przeszła przez Warszawę. Niektórzy żartowali, że stolica już wczoraj płonęła ze wstydu. Trzy duże pożary strażacy dogaszali jeszcze w nocy.
Ze sceny, przed rozpoczęciem pochodu, przemówił także Rafał Trzaskowski. - Od samego początku, jeszcze w kampanii, mówiłem, że Warszawa jest dla wszystkich. Zależy mi bardzo, żeby była otwarta, żeby była tolerancyjna i dzisiaj dokładnie taka jest - mówił prezydent stolicy, pozdrawiając obecnych na paradzie ambasadorów, którzy wsparli finansowo jej organizację.
Tuż przed prezydentem przemówił działacz gejowski Szymon Niemiec, były prezes Międzynarodowego Stowarzyszenia Gejów i Lesbijek oraz były "biskup Zjednoczonego Ekumenicznego Kościoła Katolickiego w Polsce". - Witam na jedynej w Polsce imprezie, która nie rozpoczyna się Mszą. Ale i to może się zmieni - mówił ubrany w różową koszulę z koloratką.
Kilkaset metrów dalej szli z transparentem: "Nie trwóżcie się! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele" działacze fundacji Wiara i Tęcza. Ktoś inny niósł transparent z napisem: "Jezus szedłby z nami", a grupa z jarmułkami na głowie - z instalacją przypominającą baldachim nad Najświętszym Sakramentem.
Podczas Parady Równości oddzielne sektory mieli także miłośnicy skórzanych ubrań, transseksualiści domagający się refundacji operacji zmiany płci i zwolennicy poliamorii, czyli posiadania wielu związków w tym samym czasie. Swoje platformy miały również firmy takie, jak Google czy banki i firmy farmaceutyczno-kosmetyczne.