Dla Czytelników "Gościa Warszawskiego" mamy do rozdania trzy egzemplarze książki Magdy Łucyan.
Wanda Traczyk-Stawska ps. Pączek w Powstaniu była jedną z niewielu kobiet, które walczyły z bronią. Chwyciła za pistolet, gdy była świadkiem rozstrzeliwań na ul. Puławskiej. "Słuchaliśmy tego bestialstwa, tej rozpaczy, krzyków, niemieckich rozkazów i w końcu salw z broni maszynowej. Świadomość, że za oknem mordują bezbronnych, a my nic nie możemy zrobić, była okrutna. Płakaliśmy, modliliśmy się na zmianę" - wspomina. Ale przed oczami ma też drugi obraz: gdy z gruzów wydostała się kobieta z niemowlęciem w beciku. "I wtedy Niemcy zaczęli strzelać do tej kobiety, ewidentnie celowali w maleństwo! Kule rozerwały poduszkę, poderwały pierze, aż dziecko wypadło jej z rąk".
14-letni brat razem z kolegą przeczołgali się pod ostrzałem przez ulicę, żeby podnieść niemowlę. Ale nie mieli kogo. Z maleńkiego ciała została miazga. Od tej chwili zaczęła szukać kontaktu z konspiracją. We wrześniu 1939 r. miała tylko 12 lat. Ale natychmiast dojrzała. Malowała na murach swastyki na szubienicach, wybijała szyby w lokalach należących do Niemców, roznosiła wyroki śmierci na zdrajców i szmalcowników. Pierwszy dzień sierpnia 1944 r. pamięta doskonale.
"Był to w końcu najpiękniejszy dzień w moim życiu. My wszyscy tak bardzo chcieliśmy Niemców pokonać i wyrzucić z Warszawy" - mówi Magdzie Łucyan, głęboko przekonana, że bez zgody ludności cywilnej Powstanie by nie wybuchło. Dlatego Wanda Traczyk-Stawska ps. Pączek, łączniczka-strzelec, wzdryga się, gdy ktoś nazywa ją bohaterką. Oddział, do którego należała "Pączek", był oddziałem dyspozycyjnym Antoniego Chruściela ps. Monter. Wanda i jej koledzy brali udział w walkach między innymi o utrzymanie elektrowni na Powiślu, zdobycie komendy policji przy Krakowskim Przedmieściu oraz o zdobycie kościoła Świętego Krzyża.
"To cywile ponieśli największą ofiarę powstańczych walk i to oni byli w najgorszej sytuacji! Siedzieli w piwnicach i czekali. Nawet nie umiem sobie wyobrazić, co musieli przeżywać! Pomagali rannym, grzebali zmarłych. Prowadzili garkuchnie, dokarmiali żołnierzy i razem z nimi stawiali barykady" - wspomina. Dlatego za swoją ostatnią misję uważa sprawę upamiętnienia na cmentarzu Powstańców Warszawy.