Losy pięciu chłopaków, beatyfikowanych w gronie 108 męczenników II wojny światowej, przybliżają warszawscy seminarzyści w tegorocznej sztuce teatralnej.
Na pierwszy rzut oka byli zwykłymi młodzieńcami. Czasami migali się od sprzątania w domu, niekiedy zbierali słabe stopnie w szkole, oglądali się za dziewczynami, uprawiali sport. Ale opowiadając o życiu Poznańskiej Piątki klerycy III roku warszawskiego seminarium skoncentrowali się na tym, co wyróżniało grupę przyjaciół: na świętości.
Tegoroczne przedstawienie"Piątka" to uniwersalna nauka o wierności Bogu i ojczyźnie oraz wytrwaniu w swoim powołaniu aż do śmierci. Jest to jednocześnie historia prawdziwa jaka rozegrała się na początku II wojny światowej w środowisku wychowanków salezjańskiego oratorium św. Jana Bosko w Poznaniu. Plany na przyszłość pięciu młodzieńców u progu dorosłości zagłuszyły odgłosy wojny. Podjęli działalność konspiracyjną składając przysięgę na wierność Bogu i ojczyźnie. Zostali aresztowani i oskarżenie o zdradę stanu.
Choć spektakl oszczędza widzowi brutalnych scen z przesłuchań przez gestapo, to i tak jest mocnym świadectwem wiary. – Błogosławieni Edward Kliniak, Jarogniew Wojciechowski, Edward Kaźmierski, Czesław Jóźwiak I Franciszek Kęsy pokazali, że świętości nie można odłożyć później. W więzieniu zachowywali spokój i pogodę ducha. Modlili się i śpiewali pieśni. Odróżniali się od innych. Nie złorzeczyli Niemcom. Nie umartwiali się nad swoim losem. Ubolewali jedynie, że ich najbliższa rodzina się o nich martwi. Byli przekonani, że postąpili tak jak trzeba – mówi kl. Piotr Lipiec, grający rolę bł. Czesława Jóźwiaka.
Przygotowania do spektaklu ruszyły pełną para w październiku, ale już przed wakacjami, seminarzyści zastanawiali się nad tematem sztuki. Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto GośćPostawa bohaterskiej piątki może być dużą inspiracją dla widzów. Wpływa też niewątpliwie na samych aktorów. – Gram postać dynamiczną. Zacząłem jako więzień, który nie dostrzega sensu swojej sytuacji. Pod wpływem piątki, jej radości, wspólnych modlitw i śpiewów, grany przeze mnie mężczyzna zmienia się – mówi kl. Marek Szczapański, wcielający się w rolę nieznanego współwięźnia. Dopytany o ślad po przedstawieniu w jego własnym życiu dodaje: - Mieliśmy wiele prób. Każda z nich to przeżywanie codzienności i uświadamianie sobie, że Bóg jest obecny w każdym działaniu, a w bliskości z Nim wszystko nabiera sensu. Życie nie jest przypadkowe. To pokazuje, że trudne sytuacje ukierunkowane na Boga nie prowadzą do śmierci, jak twierdza niektórzy filozofowie – mówił.