Białołęka ma wyjątkowe szczęście do zakonnic. W pięciu klasztorach osiadły aż cztery zgromadzenia żeńskie. Ich obecność od dziesięcioleci ma wymiar nie tylko duchowy, ale też kulturotwórczy.
Pokazuje to też wystawa, przygotowana przez siostry przy wsparciu Fundacji AVE z okazji 100-lecia klasztoru w Wiśniewie, którą można oglądać na ogrodzeniu posesji klasztornej przy ulicy Żywicznej. Ma ona nie tylko znaczenie dla sióstr i osób, związanych z ich domem, ale dla całej Białołęki i Warszawy. Oparta na rzetelnej kwerendzie nieznanych dotąd szerszej publiczności zakonnych źródeł – kronik, wspomnień, relacji naocznych świadków, fotografii – w znakomity sposób odkrywa varsavianistyczne białe plamy i znacząco uzupełnia wiedzę o północno-wschodniej części stolicy. Szczególnie cenne są materiały, dotyczące gorących jesiennych dni 1944 r., kiedy to klasztor znalazł się na linii przechodzącego przez Białołękę frontu. To wciąż mało znany wątek, choć dla materialnego dziedzictwa tych ziem brzemienny w skutkach. Po raz pierwszy do szerokiego grona odbiorców docierają informacje od naocznych świadków oraz tak znaczące odkrycia, jak na przykład fakt ukrywania w Wiśniewie Żydów. Wiedzę, jaką dysponujemy dzisiaj, zawdzięczamy wnikliwej kwerendzie źródłowej historyka zgromadzenia, siostry Marii Fidelii Janas.
Historia klasztoru przy ul. Żywicznej, zaprezentowana na 12 tablicach i kilkudziesięciu stronach katalogu, to także opowieść o konkretnych siostrach: tutaj modlących się i służących bliźnim. Bartłomiej WłodkowskiHistoria klasztoru przy ul. Żywicznej, zaprezentowana na 12 tablicach i kilkudziesięciu stronach katalogu, to także opowieść o konkretnych siostrach: tutaj modlących się i służących bliźnim. Mieszkańcy Białołęki mogliby wypełnić co najmniej kilkadziesiąt plansz serdecznymi wspomnieniami o zakonnicach, którym wiele zawdzięczają: doświadczenie dobra, odzyskanie nadziei, rozniecenie miłości… Warto te osobiste i rodzinne doświadczenia pielęgnować i przekazywać.
W tym kontekście warto wspomnieć o ostatniej właścicielce majątku Wiśniewo, malarce i pisarce Stanisławie Prus-Wiśniewskiej, która z niewiadomych powodów od osiemnastego roku życia nie była u spowiedzi. Dla mieszkającej z nią, w znajdującym się nieopodal klasztoru dworze, dziesięcioletniej wówczas Joli Łączyńskiej fakt, że ciotka nie może pojednać się z Bogiem, był nie do zniesienia. Dziewczynka w tajemnicy poszła więc do… felicjanek i ustaliła, że następnego dnia rano ksiądz przyjmie pannę dziedziczkę. Mała Jola, nie mogąc zdobyć się na rozmowę, zostawiła Stanisławie list z informacją o umówionym za jej plecami spotkaniu. Ku zdziwieniu wszystkich właścicielka Wiśniewa skorzystała z zaproszenia i chwilę później ze łzami w oczach dziękowała młodziutkiej kuzynce, że tak sprytnie doprowadziła do sakramentu. Czyż to nie najwymowniejszy ślad tego, co działo się i wciąż dokonuje pod dachem wiśniewskiej willi?
Dziś zakonnice z Żywicznej prowadzą przedszkole oraz Zakład dla Chronicznie Chorych Kobiet. Szkoda, że pandemia COVID-19 uniemożliwia organizację uroczystości jubileuszowych dla wszystkich mieszkańców… Ze względu na obostrzenia sanitarne odbędą się one wyłącznie w gronie sióstr, które odwiedzi biskup Romuald Kamiński. Za to mieszkańcy Białołęki mogą za sprawą wystawy poznać tę niezwykłą część dziejów dzielnicy.
Bartłomiej Włodkowski jest pasjonatem i popularyzatorem dziejów Białołęki oraz autorem artykułu o Felicjankach z Wiśniewa w wydanej przez laty monografii „Historia Białołęki i jej dzień dzisiejszy”.