Ks. prałat Ryszard Lewandowski z Powiśla świętuje 50. lat kapłaństwa. Z 22 wyświęconych z nim księży do tej pory posługuje jedenastu. W poniedziałek spotkają się w archikatedrze warszawskiej.
Wtedy, 50 lat temu, była piękna niedziela. Słoneczna i ciepła. Jechaliśmy z Bielan do katedry. Wypadała uroczystość Trójcy Przenajświętszej. Prymas starał się, by właśnie w ten dzień przypadały nasze święcenia. Było nas 22 diakonów. O godz. 10 rozpoczęła się Eucharystia. Po południu wszyscy pojechaliśmy do Częstochowy i od północy, co pół godziny, każdy z nas odprawiał swoją pierwszą Mszę św. Za tydzień mieliśmy prymicje w parafiach. Dziś dziękuję Bogu za złoty jubileusz kapłaństwa. Z 22 zostało nas jedenastu. Dwóch posługuje na Gocławiu, na Orliku. Czterech pracuje w diecezji łowickiej, bo tam zastał ich podział diecezji. Pięciu jest w Warszawie i jej okolicy – wspominał na porannej Mszy św. w kościele św. Teresy od Dzieciątka Jezus na Tamce ks. prałat Ryszard Lewandowski, przez 24 lata proboszcz parafii, a od 5 lat jej rezydent.
Fotografia z kard. Stefanem Wyszyńskim - wkrótce błogosławionym, jest dla kapłana z Powiśla bardzo cennaW dziękczynnej Eucharystii przedmiotem rozważania swojego kapłaństwa uczynił słowa bliskie św. Janowi Pawłowi II z tekstu oazowej pieśni „Barka”.
- Po maturze każdy z nas miał różne zamiary. Nasza barka była pełna świeckich planów i marzeń. Stanął przed nami Jezus i Jego głos przeważył. I wsiedliśmy do łodzi Chrystusa. Rozpoczęliśmy studia filozoficzno-teologiczne. W moim przypadku to było pięć lat, bo nauka została przerwana 2-letnią służbą wojskową. Przez Wałcz pojechałem do Gdańska do marynarki wojennej. To był czas wezwania: „Ty potrzebujesz mych dłoni”. Święcenia kapłańskie otrzymałem od Prymasa Tysiąclecia. Do tej pory przechowuję zdjęcie z tej chwili. Ja klęczę, prymas siedzi. Wtedy Jezus zdawał się mówić: „Dziś wypłyniemy już razem”. I zaczęliśmy budować Chrystusowy Kościół przez udzielanie sakramentów - wspominał.