Większość dzieci, ofiar aborcji i poronień samoistnych, pochodzi z warszawskich szpitali.
350 trumienek wypełniło niemal całą przestrzeń świątyni w Gończycach, niedaleko Garwolina. Jedenastoma karawanami trafiły tu z przyszpitalnego Domu Pogrzebowego w Otwocku.
Zanurzone w formalinie miały "szczęście", bo nie trafiły do spalarni, jako medyczne odpady. Dzięki staraniom fundacji "Nowy Nazaret", prowadzonej przez Marię Bienkiewicz, znalazły miejsce wiecznego spoczynku na cmentarzu parafialnym w Gończycach. 650 dzieci to ofiary aborcji i poronień samoistnych. Zgodnie z prawem, o pochowanie ich - w sytuacji gdy po ciało nie zgłoszą się bliscy - może wystąpić każdy inny obywatel. Po raz pierwszy zbiorowy pochówek takich dzieci odbył się 15 lat temu w parafii św. Katarzyny na warszawskim Służewiu.
- Kiedy w prosektorium szykowaliśmy te dzieci do uroczystości pogrzebowej, każde z nich brałam na ręce, umyte owijałam w pieluszkę. Widziałam wśród nich wiele pięknych zdrowych dzieci, choć były oczywiście także chore, z widocznym rozszczepem kręgosłupa i innymi wadami. Były także dzieci z Zespołem Downa, w tym wiele rozczłonkowanych w wyniku aborcji. Na wielu maleńkich twarzyczkach widać było grymas ogromnego bólu - mówi Maria Bienkiewicz. - Myślałam tylko, kim mogłyby być, gdyby dane było im żyć - dodaje.