Nowy numer 13/2024 Archiwum

Apostazja - wielki ból

Sakramentu chrztu nie da się wymazać gumką. Choćby człowiek tego chciał i żądał. Na zawsze pozostaje w sercu i metrykalnych księgach, z adnotacją: "Wystąpił z Kościoła katolickiego".

W akcie apostazji musi znaleźć się zapis, że dokonujący go dobrowolnie i świadomie podejmuje swoją decyzję, znając jej wszystkie konsekwencje. Niektórzy proboszczowie proszą jeszcze o dopisek o tym, że pogrzeb odbędzie się bez kapłana. – To w razie, gdyby po śmierci apostaty rodzina, czasami nieświadoma jego decyzji, nalegała na katolicki pochówek – dodaje ks. B. Bartołd.

Od momentu złożenia aktu w parafii, apostata zostaje wyłączony ze wspólnoty Kościoła, a więc nie może korzystać z sakramentów, nie może zostać świadkiem na chrzcie, bierzmowaniu czy ślubie kościelnym swoich bliskich. Zaciąga grzech ciężki i ekskomunikę – największą kościelną karę.

– Wyrzeczenie się wiary to najcięższy grzech, jaki można popełnić. Popełniony w pełni świadomie jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, którego otrzymujemy w sakramencie chrztu św. – podkreśla ks. dr Bartłomiej Pergoł, notariusz Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, na którego biurko trafiają z parafii akty apostazji.

I dodaje: – Czasami apostaci twierdzą, że wierzą w Boga, ale zrywają z Kościołem, który w ich przekonaniu jest siedliskiem najgorszego zła. Mają wykrzywioną, własną wizję Boga i Kościoła. Niektórzy w argumentowaniu swojej decyzji dochodzą do absurdu twierdząc, że chrzest w niemowlęctwie był gwałtem na ich wolnej woli. Na podobnej zasadzie można zapytać, czy wbrew ich woli w akcie urodzenia otrzymali narodowość polską, określone imię i nazwisko? Rodzice wyposażają swoje dzieci w to, co ich zdaniem jest najlepsze i najbardziej wartościowe: w depozyt wiary. Poprzez chrzest zostali wprowadzeni w strumień zbawienia, z którego odzierają się z własnej woli z czasami bardzo błahych powodów, bo na przykład spotkali na swojej drodze księdza, który im się nie spodobał. To pokazuje, jak niedojrzali pozostali w swojej wierze.

Akt apostazji trzeba złożyć osobiście, na ręce proboszcza parafii zamieszkania. Opisujące ten moment fora internetowe pełne są opowieści o księżach, którzy przy tej okazji piętrzą trudności, poniżają, wyzywają, a w najlepszym przypadku prawią kazania i straszą.

– Często kandydaci na apostatów przychodzą nabuzowani, w maseczkach z piorunem, przygotowani do walki z opresyjną machiną – przyznaje ks. Bogdan Bartołd. – Wtedy z uśmiechem proszę, żeby usiedli i zapewniam, że spokojnie załatwimy wszelkie formalności. Ciśnienie spada i czasami nawet są rozczarowani tym, że z mojej strony nie ma żadnej dyskusji, przekonywania, oporu. Rzadko o powodach odejścia piszą tak od serca. W ogromnej większości przepisują internetowe formułki o naciskach i wpływach Kościoła na prawo, państwo, o kryciu pedofilii, niejasnych rozliczeniach finansowych… Jak pytam: „a spotkaliście państwo w swoim życiu księdza pedofila?”, w odpowiedzi słyszę o filmach Sekielskich. Niektórzy opisują straszną, wręcz zbrodniczą historię Kościoła, a jako powód odejścia podają m.in. „brak jednoznacznego przyznania się przez Kościół katolicki do masowo popełnionych zbrodni dokonanych podczas chrystianizacji na ludności słowiańskiej” – dodaje proboszcz warszawskiej katedry.

Przyznaje, że na apostazję decydują się osoby, które Kościół znają jedynie z internetowych stron skarg i zażaleń pod jego adresem. Zostali ochrzczeni, ale potem nie otrzymali katolickiego wychowania, często nie przyjęli kolejnych sakramentów, teraz żyją w luźnych związkach, swoich dzieci już nie ochrzcili. Kościoła nie poczuli, nie doświadczyli, nie zrozumieli. – Nie spotkałem praktykującej osoby, która wystąpiłaby ze wspólnoty wierzących na skutek ostatnich wydarzeń – podkreśla ks. Bartołd.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy