Długo szukała swojego miejsca w sztuce. Pomógł je odkryć… św. Franciszek i włoscy malarze. Dziś prace malarki Larysy Jaromskiej przepełnione są teologią i prawdą o życiu.
Z podwarszawskiej miejscowości Blizne, gdzie obecnie mieszka malarka Larysa Jaromska, do Dobrego Miejsca na Bielany nie jest łatwo dotrzeć. Drogi zasypane są śniegiem. Czekając na moją rozmówczynię, przyglądam się uważnie wykonanym przez nią płótnom, które od początku lutego prezentowane są w Galerii Krużganek w Katolickim Centrum Kultury Dobre Miejsce.
Wystawa o zaczerpniętym z Ewangelii tytule "Owoc żywota” to kilkadziesiąt prac wykonanych techniką olejową - prezentujący dorobek malarski artystki. - Dla mnie, jako kobiety, tytuł ten ma szczególne znaczenie. W swoim życiu chciałam zmierzyć się z dwoma talentami: macierzyństwem i malarstwem. Obydwa wydały owoc - wyjaśnia malarka.
Na większości wielkoformatowych obrazów przedstawione są religijne motywy: "Boże Narodzenie”, "Pasja”, "Ostatnia Wieczerza”, "Niewiasta obleczona w słońce”, "Kościół w Bliznem” "Barki” – obraz dedykowany św. Janowi Pawłowi II czy "Apokalipsa”. Nie ma w nich sztampowości, dosłowności, ani kiczu.
Choć na wystawie większość płócien stanowią prace o tematyce religijnej, artystka długo szukała swojego miejsca w sztuce, którą głównie uprawiała w sposób formalny - skupiając się na pracy ze światłem, linią, ruchem, ekspresją i wyrażaniem emocji. "Artystyczne nawrócenie” nastąpiło podczas malarskiego pleneru we Włoszech.
Więcej o historii pani Larysy Jaromskiej i jej twórczości można przeczytać w bieżącym 7 numerze warszawskiego Gościa Niedzielnego.