W śródmiejskim kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła w parafii św. Barbary modlono się za zmarłych bezdomnych.
- Wydaje się, że w tym roku przyzwyczailiśmy się do statystyk śmierci i do samotności osób umierających w szpitalach na COVID-19. Nie wydaje się, by liczba 56 osób, które - według policji - zmarły tej wyjątkowo mroźnej zimy z powodu wychłodzenia organizmu, robiła jeszcze na nas wrażenie. To nie są jednak śmierci nieuniknione i muszą pozostać dla wszystkich skandalem i znakiem kultury odrzucenia, o której tak często mówi papież Franciszek - powiedziała na zakończenie Mszy św. Magdalena Wolnik, odpowiedzialna za warszawską wspólnotę Sant’Egidio. - Troska o osoby doświadczające bezdomności to odpowiedzialność miasta, instytucji, ale także ludzi wierzących i nas wszystkich - dodała.
Działaczka zwróciła uwagę, że fala zaangażowania wielu wolontariuszy wychodzących codziennie na ulice miasta to bez wątpienia dobra wiadomość, ale pragnieniem członków wspólnoty jest to, by miasto było bardziej ludzkie. - Trzeba więcej otwartych drzwi i tworzenia miejsc dla osób znajdujących się w trudnościach, poważnym wyzwaniem pozostają pogrzeby osób bezdomnych i ubogich. Wierzymy, że każde życie to tajemnica, przed którą chylimy czoło i chcemy je chronić - wyjaśniła.
Na ławkach w kościele, gdzie sprawowana była liturgia, znajdowały się egzemplarze piątego wydania przewodnika "GDZIE zjeść, spać, umyć się", które właśnie się ukazało.
Tradycja modlitwy za bezdomnych narodziła się w rzymskiej W=wspólnocie Sant’Egidio po śmierci Modesty Valenti, która zmarła 31 stycznia 1983 r. w okolicach dworca Termini po tym, jak obsługa karetki odmówiła zabrania jej do szpitala, bo - żyjąc na co dzień na ulicy - była brudna. Z kolei w Warszawie pierwsza Msza św. za zmarłych bezdomnych odprawiona została kilka lat temu, po śmierci Jarka, jednego z pierwszych przyjaciół wspólnoty.