Nowy numer 17/2024 Archiwum

Do zobaczenia w Łazienkach

Z prof. Zbigniewem Wawrem, wybitnym historykiem wojskowości, autorem wielu ważnych dla polskiej i europejskiej kultury publikacji, dyrektorem Muzeum Łazienki Królewskie rozmawia Barbara Sułek-Kowalska

Barbara Sułek-Kowalska: - Co słychać w Łazienkach?

Prof. Zbigniew Wawer: - Czekamy na wiosnę! Na zieleń, która koi stargane nerwy! Ale wolałbym, żeby śnieg odchodził powoli, bo jednorazowy nadmiar wód gruntowych wcale nie jest korzystny dla drzew w Łazienkach. A mamy tu drzewa wyjątkowe, zbiorowisko starych, w wieku 250 lat, drzew, także nieco młodszych z XIX wieku, kiedy była tu rezydencja carska z kolei i kolejne nasadzenia. Dzięki temu nasz niezwykły park w środku wielkiego miasta daje ochronę przed smogiem, przed deszczem i przed słońcem, kiedy jest go za dużo. Ale zieleń to też trawniki, które mają w Łazienkach służyć ludziom, podobnie jak w Londynie, gdzie po raz pierwszy widziałem w James Park ludzi siedzących na trawnikach wśród soczystej zieleni. U nas królował wtedy model obśmiany w serialu „Wojna domowa”, gdzie Irena Kwiatkowska, śledząc swojego filmowego syna na jego pierwszej randce – właśnie w Łazienkach - wchodzi na trawnik, a tam czyha już strażnik i triumfalnie ogłasza jej winę.

Do zobaczenia w Łazienkach

Leżaki na trawnikach? W Łazienkach? Kiedyś to było nie do pomyślenia!

Przed wojną nawet rajdy samochodowe się tutaj odbywały, wytworne i elitarne, ale jednak przed pałac zajeżdżały samochody! No, ale wtedy Łazienki Królewskie pełniły przede wszystkim role reprezentacyjną, mieszkały tu różne osobistości - wielka legenda lat dwudziestych generał Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Od strony Wisły nadciągali oficerowie, od Alej Ujazdowskich mamy i niańki z wózkami. Za to teraz do Łazienek przychodzą tysiące ludzi, w ubiegłym roku samych odwiedzających park było 4,5 miliona.

Jak to? A pandemia?

Tak, tylu było gości i to bez cudzoziemców, choć zazwyczaj chętnie odwiedzają nas turyści z Japonii i Chin oraz z Włoch, Hiszpanii i ze Skandynawii. Owszem, park był przez krótką chwilę zamknięty, ale poza tym dawał warszawianom wytchnienie i odprężenie przez długie miesiące, kiedy naprawdę nie było dokąd pójść. Muszę jednak powiedzieć, że nie wszyscy odwiedzający rozumieją, że pracownicy – ogrodnicy czy strażnicy – też mają prawo bać się koronawirusa. A ja ponoszę odpowiedzialność także za załogę, nie tylko za park.

Jak Łazienki Królewskie przygotowują się do wiosny?

Zapraszamy do oglądania tronu Augusta II i Augusta III - jest jednym z niewielu zachowanych foteli tronowych z okresu unii polsko-saskiej - w Pałacu na Wyspie; tron można oglądać dopiero teraz, choć wystawa była planowana w 2020 roku! Drugą propozycją jest – także przeniesiona z 2020 roku - wystawa „Symbole wolności. Ordery i odznaczenia państw bałtyckich z lat 1918-1940”, która pokazuje dążenia i ambicje niepodległościowe naszych sąsiadów z Litwy, Łotwy i Estonii zdławione brutalnie przez sowiecką agresję. A na ten rok przygotowaliśmy między innymi ważną wystawę „Splendor władzy – Wettini na tronie Polski” przy współpracy z Dreznem, gdzie będzie można zobaczyć wiele unikatowych eksponatów, wystawa rzeźb Ursuli von Rydingsvard tworzącej w USA, wystawę broni myśliwskiej (przepiękne eksponaty, nabytki z ostatnich lat), wystawę planszową przypominającą stulecie Traktatu Ryskiego i jego znaczenie dla rewindykacji naszych dzieł sztuki, będzie też stulecie stosunków estońsko-polskich i stosunków polsko-szwajcarskich (z tej okazji pokażemy, co to znaczy słynny szwajcarski zegarek: będzie najstarszy, będzie taki, który poleciał w Kosmos i ten z ręki Jamesa Bonda). Upamiętnimy 65. rocznicę Powstania Węgierskiego i związków Polaków z tym powstaniem. No i będzie wielka wystawa plenerowa – na ogrodzeniu od strony Alej Ujazdowskich – w 80. rocznicę bitwy pod Tobrukiem. Warszawa bardzo lubi nasze wystawy plenerowe!

Zwłaszcza taki temat, zresztą jeden z Pana wiodących. Poznał Pan chyba wszystkich żyjących żołnierzy tej bitwy!

To będzie wielka wystawa realizowana przy współpracy z ambasadami państw walczących wtedy po stronie aliantów, zwłaszcza australijskiej, gdzie żyje dziś wielu potomków polskich żołnierzy - bo Australia po wojnie natychmiast ich zaprosiła. Uczestnikami bitwy byli żołnierze sił brytyjskich z wielu krajów ówczesnego imperium – choćby z Australii, Nowej Zelandii, Indii, RPA. Ale pokażemy też czeski batalion, choć oczywiście dla Polaków najważniejsza będzie pamięć Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, która była prawdziwym fenomenem. Powiedziałbym, że była to najbardziej inteligencka jednostka Wojska Polskiego w czasie II wojny światowej. Polskich uczestników tej bitwy żyje już bardzo niewielu – kiedyś obiecałem im, że napiszę historię Brygady Karpackiej, a uważam ją za symbol losów całego polskiego wojska w czasie II wojny. Jej żołnierze żyli w Afryce w warunkach ekstremalnych: piasek i pustynia, szczury, słona woda, wszechobecne słońce. Zresztą, to była inna wojna niż ta w Europie: tam pustynia regulowała relacje nie tylko międzyludzkie, ale też międzynarodowe. Brygada Karpacka przestała istnieć, ale zostawiła wspaniałą spuściznę: ludzi i literaturę. Mam nadzieję, że na listopad uda mi się przygotować album na temat.

Pandemia uniemożliwiła Panu bezpośrednie kontakty?

Kiedy cały świat stoi na krawędzi i toczy walkę o życie, nie można żałować podróży.

W dodatku Pan też toczy walkę. Wspiera Pana wielu miłośników Pana książek, nie mówiąc o bywalcach Łazienek.

Informacja o chorobie spadła na mnie jesienią jak grom z jasnego nieba. Prowadzę walkę z nieobliczalnym przeciwnikiem, bo choroba jest bardzo poważna. Pomagają mi w tej walce lekarze i przyjaciele. Uznałem, że jedyną szansą jest uwierzyć w to, że uda się zatrzymać tego nieobliczalnego przeciwnika. Wspiera mnie wiele osób, szukamy nowych metod leczenia, zbieramy środki. Przechodzę teraz kolejną chemię i cały czas pracuję. Mam też ogromną wiarę w pomoc świętego Antoniego. Gdybym mógł bezpiecznie podróżować, to zaraz bym pojechał do jego grobu w bazylice w Padwie, żeby tam się pomodlić. To wspaniałe miejsce pełne niezwykłych świadectw ludzi, którzy się do niego zwracali. Wierzę w jego wsparcie, bo on nieraz mi pomagał!

Prof. Zbigniew Wawer, wybitny historyk wojskowości, autor wielu ważnych dla polskiej i europejskiej kultury publikacji i wystaw, ale przede wszystkim wspaniały, serdeczny człowiek, nasz przyjaciel, potrzebuje wsparcia w walce z bezwzględnym przeciwnikiem. Zdiagnozowano u niego gruczolakoraka - złośliwy nowotwór trzustki, który jest jednym z najbardziej agresywnych i trudnych w leczeniu. W Polsce Profesor może uzyskać jedynie leczenie paliatywne, podczas kiedy na świecie stosuje się w podobnych przypadkach leczenie genowe lub inne eksperymentalne terapie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy