Nowy numer 17/2024 Archiwum

Przez kraty uleciał do nieba

Pomnik Jana Rodowicza "Anody" stanął w Alejach Ujazdowskich.

Pomnik ma formę rozerwanej celi, z wyrwanymi kratami. Postać (popiersie) Janka Rodowicza, który w chwili śmierci miał 26 lat, jest pełna powagi, w tle widać jego dłoń zaciśniętą na kracie. Cały pomnik został pomyślany jako dynamiczna scena wyrwania się z więzienia, co może kojarzyć się z forsowaną przez komunistyczne władze tezą o wyskoczeniu z okna przesłuchiwanego w budynku Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego bohatera. Autorka pomnika Joanna Rodowicz wyjaśnia jednak, że to symbol: Janek został w celi zakatowany, czyli uleciał oprawcom do nieba.

Jan Rodowicz - żołnierz AK, harcerz Szarych Szeregów, powstaniec warszawski, student architektury Politechniki Warszawskiej - należał do pierwszego pokolenia, które urodziło się w wolnej II Rzeczypospolitej. Dorastał w domu, w którym były pielęgnowane rodzinne tradycje patriotyczne oraz pamięć o walkach o niepodległość. Został członkiem 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego, tzw. Pomarańczarni, do której należeli również Tadeusz Zawadzki, Alek Dawidowski i Jan Bytnar - bohaterowie książki "Kamienie na szaniec". W chwili wybuchu II wojny światowej J. Rodowicz miał 16 lat i ukończone gimnazjum. Zdał konspiracyjną maturę. W 1940 r. "Anoda" rozpoczął działalność konspiracyjną. Razem z członkami 23. Warszawskiej Drużyny Harcerskiej włączył się początkowo w działania "małego sabotażu", które polegały przede wszystkim na utrudnianiu życia okupantowi. Następnie, jako żołnierz Grup Szturmowych, brał udział w najważniejszych akcjach bojowych w 1943 r. - akcji pod Arsenałem, odbicia więźniów pod Celestynowem, akcji pod Czarnocinem, Sieczychami i w Wilanowie. W Powstaniu Warszawskim walczył na Woli, Starym Mieście i Czerniakowie, został odznaczony Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari. Po wojnie podjął studia na Politechnice Warszawskiej. Jan Suzin, kolega ze studiów, wspominał: "Szukałem w nim jakichś cech herosa. I nie znalazłem. To ciągle był ten sam uśmiechnięty, pogodny i łagodny Janek. Może tylko gdzieś na samym dnie jego uśmiechu czaiły się te stalowe błyski, właściwe ludziom, którzy przemaszerowali przez piekło".

Śmierć "Anody" pozostaje zagadką. Nie ma jednak wątpliwości, że doprowadziły do niej zbrodnicze działania komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Według oficjalnej wersji ówczesnych władz obowiązującej w PRL, J. Rodowicz odebrał sobie życie, wyskakując z okna gmachu MBP, korzystając z nieuwagi oficera śledczego. Wiele jednak wskazuje, że śmierć "Anody" nastąpiła wskutek brutalnego przesłuchania lub zastrzelenia, a wersja o samobójstwie została spreparowana. "Anoda" był bowiem bardzo ważnym świadkiem w śledztwie przeciwko "zośkowcom". Jedno jest pewne: zginął 7 stycznia 1949 r., podczas przesłuchania w gmachu przy ul. Koszykowej 6. Rodzina zmarłego została poinformowana o jego śmierci dopiero 1 marca 1949 roku.

Inicjatywę rodziny J. Rodowicza "Anody" przyjęło Ministerstwo Sprawiedliwości, zapraszając do współpracy Instytut Pamięci Narodowej, który sfinansował wykonanie pomnika.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy