O wyjątkowych dwóch kawałkach płótna i związanych z nimi obietnicach Maryi mówi karmelita bosy o. Krzysztof Piskorz, moderator Rodziny Szkaplerznej Warszawskiej Prowincji.
Joanna Jureczko-Wilk: 16 lipca, we wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, szczególnie dużo osób przyjmuje brązowy karmelitański szkaplerz z wizerunkami Jezusa i Maryi.
Ojciec Krzysztof Piskorz OCD: Cieszy nas, że z roku na rok coraz więcej ludzi oddaje się pod opiekę Maryi, przyjmując Jej szatę, zwaną szkaplerzem. Można go przyjąć każdego dnia w naszej kaplicy przy ul. Racławickiej 31 albo w innym karmelitańskim kościele, ale rzeczywiście wielu decyduje się zrobić to uroczyście 16 lipca.
To szczególna data w historii naszego zakonu. W nocy z 15 na 16 lipca 1251 r. modląc się o ratunek dla wspólnoty pustelniczej z góry Karmel, której groziła kasacja, jej przełożony św. Szymon Stock ujrzał Matkę Bożą w otoczeniu aniołów.
Maryja, wskazując na brązowy zakonny szkaplerz, czyli rodzaj nakładanego na habit fartucha, chroniącego przed ubrudzeniem, powiedziała, że jest on „znakiem zbawienia, ratunkiem w niebezpieczeństwach, przymierzem pokoju i wiecznego zobowiązania”. Obiecała też, że kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego.
Dlatego przyjęty z wiarą szkaplerz chroni przed „brudem tego świata”, przed złem, potępieniem. Jest znakiem szczególnej opieki Maryi i obietnicy zbawienia.
W późniejszym objawieniu Maryja dodała jeszcze tzw. przywilej sobotni. Obiecała, że dusze tych, którzy nosili szkaplerz, uwolni z czyśćca w pierwszą sobotę po śmierci. Po czymś takim przed karmelitańskimi klasztorami powinny ustawiać się długie kolejki.
W znaku szkaplerza otrzymujemy tak wiele: łaskę zbawienia, a my musimy zrobić tylko mały krok dziecka - taka jest Boża logika. Do nas należy ten pierwszy ruch, reszta dokonuje się już przez Maryję.
Ona nas w naszej drodze wspiera, umacnia, wyprasza łaski. Święty Jan Paweł II porównywał szkaplerz do szaty chrzcielnej, która przypomina, że jesteśmy dziećmi Bożymi, chronionymi i dążącymi do zbawienia.
Ale to nie jest tak, że noszę szkaplerz, więc „hulaj dusza piekła nie ma”.
Absolutnie nie. Nie można szkaplerza czy innych sakramentaliów traktować jak talizman, który staje się automatyczną wejściówką do nieba.
On ma pobudzać naszą wiarę, zachęcać do pogłębienia relacji z Bogiem. Zawsze obowiązuje nas życie chrześcijańskie we wspólnocie Kościoła: z sakramentami, słowem Bożym, przykazaniami…
Jak się przygotować do jego przyjęcia?
Najważniejsze są pragnienie w sercu i świadomość, w co wchodzimy. Potrzebna jest otwartość na łaski otrzymywane przez wstawiennictwo Matki Bożej.