Ocaleni z niemieckiego bestialstwa nie wyobrażają sobie, by nie być 5 sierpnia przy pomniku Ofiar Rzezi Woli.
Na uroczystości przy pomniku poświęconym zamordowanym mieszkańcom Woli, prócz kombatantów i osób ocalonych z rodzinami, przybyli przedstawiciele władz państwowych, dzielnicowych i samorządowych. Obecni byli m.in. przedstawiciele prezydenta RP, premiera, Sejmu i Senatu, MON, MSWiA, IPN, Muzeum Powstania Warszawskiego, Instytutu Pileckiego, a także kibice Legii. W ceremonii uczestniczył ambasador Niemiec w Polsce dr Arndt Freytag von Loringhoven.
- 5 sierpnia jest niezmiennie najsmutniejszym dniem w roku pracy każdego burmistrza Woli i w roku każdego mieszkańca Woli. 5 sierpnia obchodzimy rocznicę rzezi Woli, bezprzykładnej zbrodni i jednej z największych zbrodni wobec ludności cywilnej w historii wszystkich konfliktów wojskowych - mówił rozpoczynając uroczystość burmistrz Woli Krzysztof Strzałkowski. Podkreślił, że gen. Heinz Reinefarth, który nadzorował egzekucje na Woli, nigdy nie został za to ukarany, a po wojnie piastował urząd burmistrza Westerland i deputowanego do Landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. Przypomniał, że wielu spośród ok. 50 tys. zamordowanych mieszkańców Woli zostało pochowanych we wspólnych mogiłach i że nie było szans zidentyfikować wszystkich z imienia i nazwiska.
Głos zabrała również wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska. Przypomniała rozkaz przywódcy III Rzeszy Adolfa Hitlera, że "każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców, a Warszawa ma być zrównana z ziemią".
Pomordowanych uczczono złożeniem kwiatów, apelem pamięci i salwą honorową. Następnie przybyli udali się w marszu pamięci na cmentarz Powstania Warszawskiego. Osoby starsze mogły podjechać do mogił autobusem, którym podróżowano po stolicy przed wojną.