O tym, jak epidemia zmieniła nasze życie, myślenie i podejście do wiary i religijności, w nietypowej formie pisze ks. Andrzej Draguła.
Książka teologa, publicysty i badacza kultury popularnej składa się z facebookowych wpisów, zwięzłych w formie i dających do myślenia. To posty z roku 2020, w którym koronawirus wywrócił nasze życie do góry nogami, napełnił je lękiem, wyciągnął z szafy wiele upiorów, ale też skonfrontował z naszymi dotychczasowymi przekonaniami. Nie zabrakło więc wpisów dotyczących budzących emocje wśród katolików, a dotyczących zamykania kościołów, Komunii św. przyjmowanej na rękę czy uczestnictwa w transmisjach Mszy św.
„Suplikacje suplikacjami, ale ręce podnośmy umyte!” – napisał ks. Draguła pod koniec lutego ub.r., dodając przy tym, że „uzdrowicielska moc Eucharystii nie ma nic wspólnego z działaniami dezynfekcyjnymi”.
W kolejnych miesiącach zauważał, jak jedni proboszczowie wciąż czekają na tłumy w kościołach, a inni szukają nowych form duszpasterskich, sposobów na prowadzenie życia parafialnego, organizują pomoc zamkniętym w odmach seniorom.
20 kwietnia zanotował: „Co rusz czytam o lekarzach, pielęgniarkach, opiekunkach, którzy dobrowolnie zamykają się na dni, tygodnie w szpitalach, domach opieki, domach starców, by nie opuścić najbardziej potrzebujących. Zawstydzają mnie, którego życie jest relatywną sielanką. (...) Notujcie ich imiona. Zapamiętajcie twarze ukryte za maskami”.
Tylko z pozoru kronikarskie zapiski wydają się miszmaszem, w którym rozważania czytań mszalnych, filozoficzne uwagi, cytaty z papieża Franciszka, wielkich teologów i wiersze Różewicza mieszają się z relacją z kupowania wołowiny na miejscowym bazarku czy pochwałą kiszonek. Ale nawet prozaiczne, codzienne zajęcia i zdarzenie są okazją do głębszej zadumy.
„Popularność jest wyłącznie dowodem na popularność, bo niekoniecznie na Ducha Świętego” – pisze autor, zastanawiając się nad tym, kto dzisiaj jest dla nas autorytetem. I ubolewa nad tym, że ludzie bardziej wierzą nieznajomym z Facebooka, jeśli ich zdanie potwierdza ich tezę, niż ekspertom, zaś debatę na argumenty zastępuje emocjonalne dyskredytowanie przeciwnika.