W zbiórkę na wieloosobowe auto dla dzieci z Domu Dziecka im. Matki Weroniki w Siennicy włączyła się okoliczna społeczność. Na licytacji można kupić domowe dżemy, ciasta, książki, a nawet… wymianę opon.
- Pewna pani z okolicy Mińska Mazowieckiego napisała, że upiecze ciasto na licytację i przyjedzie się z nami zapoznać. Niektóre wypieki zostały wylicytowane nawet za 1 tys. zł - mówi s. Anna.
W zbiórkę włączyli się także mieszkańcy domu w Siennicy, obecni i byli. Dzieci na aukcję wystawiają narysowane przez siebie prace: busika, księżniczkę czy owczarka niemieckiego, wychowanki - zestawy filiżanek i "misie-szumisie”.
Miejsce, w którym znajduje się Dom Dziecka ma także duże znaczenie dla lokalnej społeczności. Budynek, w którym mieści się placówka, powstał w latach 70. na miejscu spalonego kościoła. - Nie ma rodziny, która nie uczestniczyłaby w jego budowie. Na co dzień także doświadczamy wiele życzliwości i wsparcia. Nasze dzieci mają zniżki w przedszkolu, taniej możemy robić także zakupy w lokalnym sklepie. Podczas kwarantanny mieszkańcy przywozili nam skrzynki owoców. Często robią nam niespodzianki, na przykład na Wszystkich Świętych dzieci dostały słodycze i książeczki z życiorysami kanonizowanych - dodaje.
Dom Dziecka w Siennicy tętni życiem. Od rana słychać dziecięcy gwar podczas szykowania się do szkoły i przedszkola. Aktualnie mieszka tu 13 dzieci, najmłodsza, Kasia, ma roczek, a jej braciszek Kacper - trzy lata. Najstarsze chodzą do technikum. Na parterze w odremontowanym budynku znajduje się siedem pokoi dla dzieci, dla wychowawcy i małego dziecka, wspólna jadalnia i pomieszczenia dla gości, urządzone stylowo, kobiecą ręką.
Na piętrze, w pobliżu kaplicy, mieszka dziesięć sióstr. - Wieczorami swoje spotkania mają tu lokalne wspólnoty m.in. oaza, młodzież przygotowująca się do bierzmowania czy wspólnota małżeństw. W ciągu dnia przyjeżdża do nas wiele osób, by odebrać wylicytowane przedmioty - mówi s. Anna i zamieszcza na Facebooku zdjęcie, na którym w jej brązowy habit wtula się roczna Kasia. - To nasz mały skarb. Nie wyobrażam sobie życia bez dzieci. Wnoszą tyle radości - przyznaje s. Anna.