Jej "Świadectwo" i "Słowa pouczenia" są czytane w wielu domach. O życiu, przesłaniu, ale też o kontrowersjach wokół pochodzącej z Warszawy mistyczki Alicji Lenczewskiej, pisze Tomasz Terlikowski.
To nie jest biografia napisana przez historyka, który dociekałby faktów i przeczesywał archiwa. To opowieść o nawróceniu, o Jezusie, który nagle wkroczył w życie 51-letniej nauczycielki i stopniowo je przemieniał.
Z oschłej i zasadniczej "belferki" (jak określają ją znajomi), członkini PZPR, miłośniczki podróży, żyjącej daleko od Boga, stała się mistyczną oblubienicą Jezusa, ofiarowała Mu całą siebie, a później w dobrowolnej ofierze przyjęła na siebie chorobę brata. Zmarła 5 stycznia 2012 r. w Szczecinie. Miała 78 lat.
Alicja Lenczewska duchową drogę rozpoczynała w charyzmatycznej Odnowie w Duchu Świętym. Potem bliska jej stała się duchowość karmelitańska i droga dziecięctwa Bożego, której propagatorką była karmelitanka św. Teresa od Dzieciątka Jezus.
W swoim małym mieszkanku na dziesiątym piętrze szczecińskiego bloku spisywała słowa, jakie miała usłyszeć od Jezusa.
Ten trwający latami dialog z Panem był najpierw przekazywany członkom wspólnoty, do której należała, a którą potem nakazem władz kościelnych rozwiązano. Później został przez nią zredagowany i wydany za zgodą władz diecezji szczecińska-kamieńskiej, w dwóch księgach: "Świadectwo. Dziennik duchowy" i "Słowo pouczenia", jako lektura do prywatnych rozważań.
Jak zauważa Tomasz Terlikowski, tego typu duchowych dzienników nie należy traktować jako dosłownych słów Jezusa. Zawsze bowiem mistyczne przeżycia człowieka są filtrowane przez nasz ubogi aparat pojęciowy i opisywane ludzkimi słowami, starającymi się oddać boską rzeczywistość.
W przypadku Alicji Lenczewskiej nie wiadomo, czy słyszała słowa Jezusa zewnętrznie, czy też był to głos wewnętrzny. Jej znajomi przyznają, że w zapiskach odnajdują jej styl mówienia i myślenia.
Sprawę komplikuje także fakt, że nie były one weryfikowane przez kierownika duchowego, czy stałego spowiednika. Jak pisze T. Terlikowski, towarzyszący jej na początku duchowych przeżyć młody pallotyn, potem dopuścił się nadużyć i został zawieszony w pełnieniu czynności kapłańskich.
Po tym wydarzeniu, z którym A. Lenczewska nie mogła się pogodzić, nie szukała innego kierownika duchowego. Od Jezusa usłyszała, że On sam będzie ją prowadził, a sprawy duchowe zostawia jej rozeznaniu.
To z goła odmienna sytuacja od prowadzenia mistyczki św. Faustyny Kowalskiej, którą Jezus zawsze odsyłał do rozeznawania i pouczeń stałych spowiedników i żądał od niej posłuszeństwa wobec nich.