W styczniu minęły 4 miesiące od beatyfikacji prymasa Stefana Wyszyńskiego. Coraz więcej wiernych odwiedza kaplicę, gdzie znajduje się jego sarkofag, pojawiają się też grupy pielgrzymkowe.
Jak wspomina ks. Bartołd, proboszcz parafii archikatedralnej, kard. Wyszyński był dla ludzi autorytetem. Warto wspomnieć, że duchowny należy do ostatniego rocznika alumnów Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie, który był przyjęty przez Prymasa Tysiąclecia. - Kardynał Wyszyński był dla nas uosobieniem ojca, w nim ujawniały się dwie postawy: jedna z nich pełna była majestatu oraz dostojeństwa, druga zaś - ojcowskiej miłości i troski - mówi w rozmowie z Family News Service ks. Bartołd.
W parafii archikatedralnej św. Jana Chrzciciela znajduje się kaplica z doczesnymi szczątkami Prymasa Tysiąclecia. Nad sarkofagiem widnieje płyta ukazująca historię jego życia, od seminarium, po walkę w oddziałach powstańczych i wreszcie spotkanie z Karolem Wojtyłą podczas ingresu papieskiego. Stoi też świecznik, gdzie ludzie zapalają świece, będące symbolem ich modlitwy i obecności. - Pojawienie się świec to była inicjatywa wiernych, którzy nawiedzali grób kard. Wyszyńskiego, i to jeszcze przed jego beatyfikacją. Są one widocznym znakiem tego, że w tym miejscu jest obecny ktoś, na kogo zawsze możemy liczyć. Jestem już 14. rok proboszczem w archikatedrze i nie zdarzyło się, aby przy świeczniku nie było żadnej zapalonej świecy - opowiada ks. Bartołd.
Proboszcz katedralnej parafii zwraca uwagę, że owoce beatyfikacji już są ogromne. - Są ludzie, którzy po wielu latach przystępują do sakramentu pokuty i tłumaczą, że dzięki przeżyciu beatyfikacji zdecydowali się na pojednanie z Bogiem, mówią o problemach rodzinnych, małżeńskich, które zaczęły się rozwiązywać dzięki wstawiennictwu bł. kard. Wyszyńskiego. Świadectwa wskazują, że jego kult jest nadal żywy - mówi ks. Bartołd.
Kapłan zapewnia, że już od września w archikatedrze będą odprawiane Msze św. o dar kanonizacji Prymasa Tysiąclecia. - Jestem przekonany, że bł. kard. Wyszyński może być patronem czasów współczesnych, ale i każdego z nas. Pan Bóg daje nam świadka wiary, abyśmy za jego przykładem z nadzieją patrzyli w przyszłość. Prymas żył w trudnych czasach komunizmu i wielkiego zniewolenia, kiedy ludzie wierzący nie mieli prawa głosu, byli szykanowani, a on wskazywał kierunek, był kimś, na kogo można było liczyć. W dzisiejszym świecie, gdzie panują niepewność, cierpienie, pandemia, potrzeba nam takiego wstawiennictwa. Mając takiego orędownika, możemy się za jego przyczyną modlić i wierzyć w to, że to on będzie się za nami wstawiał do Boga - podkreśla ks. prał. Bartołd.