Mówił tak, że Jezus stawał się fascynujący, zwłaszcza dla tych, którzy usłyszeli o nim po raz pierwszy. Albo po raz pierwszy w ten sposób.
Potrafił się zachwycić, dostrzec to, co mijamy obojętnie, odczytać fakty w sposób, w jaki na nie nigdy nie patrzyliśmy. Czasami, ujmując je w najbardziej proste, które sprawiały, że opadały klapki z oczu. „Czasami odprawiam Msze Święte w ramach jakichś rekolekcji dla młodzieży. »Pan z wami«, mówię, a tysiąc głosów odpowiada mi: »I z duchem twoim« tak słabym głosem, że gdybym się postarał, sam potrafiłbym głośniej. A wyobraźcie sobie mecz Polska – Niemcy, finał mistrzostw Europy. Jak zachowują się polscy kibice? Drą się!”. Celnie? Dzięki „Słowom, z którymi was zostawiam”, wydanej właśnie przez ZNAK, poznajemy go jeszcze lepiej.
Ks. Piotr Pawlukiewicz, który zmarł w pierwszy dzień wiosny 2020 r., starał się mówić o wierze prosto, bez niuansowania, czyli jak Jezus przed Piłatem. Pomysłów mu nigdy nie brakowało. Pełnymi garściami czerpał z życia inspiracje do kolejnych „przypowieści”. O niesfornych dzieciach, w których możemy znaleźć tę czystą prawdę, którą jako dorośli gdzieś zagubiliśmy, o kolegach kapłanach, których chętnie oceniamy, nie dostrzegając belki we własnym oku, o siostrze zakonnej, która marzyła, by być w klasztorze tą ostatnią, od obierania kartofli, której radził by raczej wykazała się, idąc na katechezę do szkoły. „Człowiek pyszny nie wyjdzie na środek i nie pokaże się z obawy przed kompromitacją. Zrobi to dopiero wtedy, kiedy będzie wiedział, że wygra przez nokaut. Zwróciliście uwagę, że gdy Jezus uzdrawiał, zawsze wołał na środek? Tylko raz wziął człowieka na bok” – pisał ks. Piotr.
Był genialnym obserwatorem. Stąd rodziły się jego niezliczone katechezy o miłości: o małżonkach, którzy narzekali na siebie, ale w życiu nie chcieli z nim zamienić się na powołanie; o narzeczonych, których prosił, by kochali mocno, ale mądrze; o młodych, którzy użalają się nad kotkami i pieskami, ale nie mają litości dla swoich rodziców. Przede wszystkim mówił jednak o sobie: o tym, jak uczył go pokory chłopiec z zespołem Downa, który nie mógł wytrzymać przedłużającego się strojenia gitary. Albo, że kiedyś odprawiał Mszę św. dla dwóch sióstr zakonnych. W kaplicy sami „profesjonaliści”, a pomylili się już w trzecim zdaniu hymnu „Chwała na wysokości”. „Okazało się, że nie znamy tego na pamięć. Zawsze się jakoś z wiernymi mówiło” – przyznał. Z rozbawieniem czyta się też fragmenty, w których ks. Piotr wspomina czasy seminaryjne i swoje „Listy apostolskie” pisane do mieszkańców Ursynowa, Mokotowa, „do Gośki” i do innych, którzy według niego potrzebowali wezwania nawrócenia i słów pokrzepienia. „Łaciny się ucz i kibelek ładnie posprzątaj” – poradził mu spowiednik. Ksiądz Piotr nie zapomniał jednak o spełnieniu marzeń z czasów kleryckich. Zostawił nas ze słowami, które cały czas brzmią.
W drugą rocznicę śmierci ks. Piotra jego przyjaciele zapraszają na spotkanie wspomnieniowe poświęcone duszpasterzowi, który jednym zdaniem potrafił odmienić serca i wlać w nie nadzieję. 20 marca o 15.00 w kościele św. Anny (Krakowskie Przemieście 68) zostanie odprawiona w jego intencji Msza św. 21 marca, o 19.30, po Mszy św. i różańcu w intencji pokoju o 18.30, przyjaciele, w tym ks. Tadeusz Aleksandrowicz, ks. Bogdan Bartołd i Ewa Wiśniewska podzielą się refleksjami o ks. Piotrze. Spotkanie poprowadzi Patrycja Michońska. Podczas spotkania będzie okazja do zakupu najnowszej książki.
Dla naszych Czytelników mamy 3 egzemplarze, ufundowane przez Wydawnictwo ZNAK. Szczegóły na kolejnej stronie.