Uroczystość odpustowa w Loretto, mimo niesprzyjającej pogody, zgromadziła ok. pięć tysięcy wiernych.
Kiedy wpatrujemy się w cudowną figurę Matki Bożej Loretańskiej, wspominamy historię Domku Nazaretańskiego i tego miejsca, Bóg daje nam przez Kościół swoje słowo, które ma być słowem życia na każdy dzień - powiedział bp Artur Miziński, sekretarz generalny KEP, w homilii podczas Mszy Świętej sprawowanej podczas odpustu w Loretto.
Tego dnia w miejscu położonym niedaleko Warszawy, koło Wyszkowa, które założył ponad 90 lat temu bł. ks. Ignacy Kłopotowski, zgromadzili się pielgrzymi z całej Polski. Mimo niesprzyjającej pogody w uroczystości uczestniczyło około 5 tys. osób. Pieszo pielgrzymi w zorganizowanych grupach przybyli m.in. z Drohiczyna, Tłuszcza, Łochowa, Urli. Najdłuższą 4-dniową trasę do pokonania mieli pątnicy z Drohiczyna.
- Wiemy, że Maryja jako Matka Mesjasza zrodziła światu zapowiadanego Księcia Pokoju, dlatego też uczestniczy w Jego dziele budowania pokoju w świecie rozdartym niezgodą. Dzięki swej roli w zbawczym dziele Syna miała Ona istotny udział w przywracaniu pierwotnej harmonii między Bogiem a człowiekiem i ludźmi między sobą. Obecna w tutejszej kaplicy figura Matki Bożej Loretańskiej stanęła na tym miejscu w bardzo niespokojnym i przełomowym czasie dziejów naszej ojczyzny, gdyż wkrótce przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce - mówi S. M. Brygida, przełożona generalna Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Loretańskiej.
Uczestnicy uroczystości odpustowych mogli wysłuchać koncertów: orkiestry koncertowej Victoria, Wspólnoty Oblubienicy Ducha Świętego i Karoliny Pujer, a także umocnić się słowem, które wygłosił o. Marcin Ciechanowski, paulin z Jasnej Góry, egzorcysta archidiecezji częstochowskiej, rekolekcjonista, organista i kompozytor. Hasło spotkania brzmiało: „Królowo Pokoju, módl się za nami”.
Z Loretto popłynęła modlitwa o pokój, zanoszona zarówno indywidualnie, jak i we wspólnocie wiernych zgromadzonych licznie przed tronem Matki Bożej Loretańskiej, patronki rodzin, lotników, osób podróżujących i życia poczętego.
- Na pewno Maryja Loretańska mi pomogła. Moja rodzina się rozpadała, przez rok obecności Jej figury w naszym domu doszliśmy do porozumienia i teraz jest już dobrze - nie kryje łez wzruszenia i bólu pani Alicja z Sulejowa.