Mszy św. na Powązkach przewodniczył bp Michał Janocha. Po liturgii z kościoła św. Karola Boromeusza wyruszyła procesja z modlitwą za zmarłych.
W homilii biskup przypomniał, że święci to ci, którzy przeszli przez wypalający ogień czyśćca już na ziemi. - Doświadczając prześladowania, udręki, cierpienia, przyjmowali je dobrowolnie i z wiarą. A dziś, będąc już po drugiej stronie, kontemplują oblicze Boga - powiedział. - Kazanie na Górze to kwintesencja Jezusowej nauki, jakże odmiennej do tej, którą proponuje świat, mówiąc, że szczęście bierze się z sytości, władzy i zadowolenia - dodał.
- Grzechu i słabości nie ma co bronić. Wszyscy jesteśmy ulepieni z kruchej gliny, ale w te gliniane naczynia Bóg wkłada skarby. I trzeba nam bardziej cieszyć się ze skarbów, niż martwić kruchą gliną - powiedział bp Janocha.
- Skąd w kruchym i skłonnym do zdrady człowieku pragnienie nieskończonej miłości? - pytał duchowny. - To jest Boży obraz w nas. Dzisiejsze święto jest po to, by ten obraz jeszcze raz w nas odsłonić, byśmy odkryli, że wszyscy jesteśmy powołani do jedności z Bogiem, drugim człowiekiem i sobą samym - powiedział, dodając, że na ziemi jedność jest zagrożona przez naszą grzeszną naturę, skazana na kłamstwo, zdradę i zdeptanie. - Tęsknimy do świata, w którym kochamy i jesteśmy kochani, i to już nigdy się nie skończy - powiedział kaznodzieja.
Na zakończenie dodał, że wszyscy - i żywi, i zmarli - jesteśmy ze sobą połączeni. - Mamy taka samą naturę - kruchą i słabą, ale pragnącą nieskończonej miłości, której źródłem jest sam Bóg - powiedział. Po liturgii z kościoła św. Karola Boromeusza wyruszyła procesja z modlitwą za zmarłych. Uczestniczyli w niej księża z dekanatu wolskiego, siostry zakonne ze zgromadzeń, których groby znajdują się na Powązkach oraz wierni.