Varsavianista pisze o dzielnicy i kościele, który ma hrabiowskie pochodzenie, trudne lata wojen za sobą, ocalenie pośród gruzów getta i cud, który przyszedł w czasach PRL-owskiej walki z Kościołem.
Na najsłynniejszym zdjęciu kościoła św. Augustyna z czasów II wojny światowej ocalała budowla stoi pośrodku morza gruzów. Znak Opatrzności, prawdziwy cud - mówiono wtedy, bo świątynia, choć była podpalana, bombardowana, ostrzelana, wojnę przetrwała. I w jej historii był to cud niejedyny.
To zdjęcie oraz współczesne znalazło się na okładce blisko 400-stronicowej monografii „Serce Muranowa. Odzyskane dzieje kościoła św. Augustyna na Nowolipkach”. - Na Muranowie mieszkam od urodzenia. Kościelne wieże św. Augustyna widzę z okna. Zawsze mnie intrygowały, były jakimś wyznacznikiem, kompasem - mówi Wojciech Andrzej Szota, historyk sztuki, miłośnik historii Warszawy i autor monografii, której wydawcą jest parafia.
Materiały do niej zbierał od lat 90. XX w. Nie było to łatwe, bo większość została zniszczona w czasie II wojny światowej. Kwerenda archiwów, przegląd prasy, parafialnych kronik, dotarcie do świadków pozwoliły zaskakująco szczegółowo nakreślić historię muranowskiej świątyni i bogato ją zilustrować.
Historia tego miejsca zaczyna się dokładnie 400 lat temu, kiedy siostry brygidki osiadły w Warszawie i rozbudowały swoje włości, nazywając je Nowolipkami. Wtedy na tych terenach Jan Łuba uprawiał ogrodnicze nowinki, czyli ziemniaki, które król August II kazał sobie dostarczać w wersji smażonej do każdego obiadu.
Solidnie wybudowana świątynia stanęła na tym miejscu dopiero w 1896 r. i od razu zdobyła tytuł najwyższego budynku w Warszawie. Ufundowali ją urzędnik Józef Mikucki i właścicielka Wilanowa hrabina Aleksandra Potocka, która na budowę nie szczędziła grosza. A jak przeczytać można w książce, początkowo kościół zyskał wezwanie od pewnego Augusta, wcale nie świętego.
Na jej wieże patrzył mieszkający nieopodal ks. Ignacy Skorupka, bohaterski kapelan poległy w Bitwie Warszawskiej i Janusz Korczak, który w znajdującym się na terenie kościelnym Zakładzie św. Stanisława Kostki, opiekował się dziećmi z sierocińca.
Spoglądał na nie także ks. Piotr Pawlukiewicz, mieszkaniec Nowolipek, który prymicyjną Mszę św. po święceniach kapłańskich odprawiał właśnie w kościele św. Augustyna. Wcześniej jako kleryk, wraz z bratem postanowił odgruzować przykościelną studnię, która w 1939 r. zaopatrywała w wodę okolicznych mieszkańców, a która w czasie wojny została zasypana. Zamiast wody znalazł inne „skarby”, o których można przeczytać w książce Wojciecha Szota.