Odpust parafialny przypadający w Zesłanie Ducha Świętego w lesie Bielańskim sięga XVII wieku, w tym czasów panowania króla Władysława IV i Jana Kazimierza.
Uroczystość rozpoczęła się przypłynięciem obrazu św. Brunona z Kwerfurtu z archikatedry warszawskiej. Został on uroczyście powitany przez ks. Wojciecha Drozdowicza i wiernych, którzy nad brzeg Wisły przyszli w procesji przy dźwiękach muzyki. Mężczyźni przynieśli ze sobą obrazy pierwszych pięciu kamedułów, którzy osiedlili się na warszawskich Bielanach.
Mszy św. w kościele pokamedulskim Niepokalanego Poczęcia NMP w parafii bł. Edwarda Detkensa spośród Stu Ośmiu Męczenników przewodniczył ks. Wojciech Drozdowicz. - Dziś przychodzimy na Bielany, tak jak to czyniono od 350 lat, kiedy obraz św. Brunona Bonifacego przypłynął na Bielany. To najstarszy odpust w Warszawie, ustanowiony przez papieża Klemensa X. Przynieśliśmy obraz św. Brunona z Kwerfurtu, który opisał losy pięciu patronów naszego kościoła. To była absolutna elita świata rzymskiego: Benedykt, Jan, Krystyn, Izaak i Mateusz. Krystyn formalnie nie był zakonnikiem, a kucharzem. Zginęli w 1003 r. - mówił w proboszcz.
Przypomniał, że na kościele przy wejściu stoją dwie figury. - Ta od strony Wisły to św. Benedykt z Nursji, który trzyma w dłoni pęknięty kielich, a z niego wydobywa się wąż. Jego radykalizm doprowadził do tego, że mnisi chcieli go otruć. A od strony uczelni jest św. Romuald, który dał początek kamedułom - mówił ks. Drozdowicz.
Wskazał, jaka nauka może płynąć dla współczesnego człowieka od kamedułów. - Chrześcijaństwo nie jest jednostajne. Każdy z nas jest przygotowany do kolejnych etapów w życiu. Widzimy to na drodze neokatechumenalnej, gdzie etapy są podzielone na mniej więcej 20 lat. Druga sprawa to herb kamedulski. Od niedawna jest on i u nas nad tabernakulum. To są dwa ptaki pijące z jednego kielicha. To św. Romuald i św. Benedykt. Jeden stawiał na życie radykalne, drugi - na pustelnicze. Czy to da się połączyć? Da się, a nawet trzeba tę różnorodność postaw, doświadczeń złączyć w jednym kielichu wspólnoty, małżeństwa, rodziny, społeczności - wyjaśnił ks. Drozdowicz.
Przypomniał, że warszawskie Bielany powstały po wojnie smoleńskiej i pokoju w Polanowie. - By to uczcić, nasz kraj postawił ufundować radykalny zakon daleko od Warszawy, czyli tu, na Bielanach. Sprowadzono tu kamedułów z Włoch. Powstał ten kościół i pustelnie. Każdy z mnichów miał swój domek. Wśród nich byli też i tacy, którzy z tego domku nigdy nie wychodzili. Sami się modlili. Sami spożywali posiłki. To było miejsce klauzurowe. Zamknięte. I stąd właśnie Warszawa była ciekawa, co tu się dzieje. Kobiety w ogóle wstępu tu nie miały - uśmiechnął się proboszcz.
- W 1673 r., ponieważ to było strategicznie ważne miejsce, papież Klemens X ustanowił tu odpust. Jednym z jego warunków jest przyjście tu piechotą przez las albo w procesji znad Wisły. Najstarszy kameduła zmarł na Bielanach na początku XX wieku. I potem przyszli tu księża marianie. Założyli jedną z najlepszych szkół w Warszawie. To tu uczyli się poeta Tadeusz Gajcy i Wojciech Jaruzelski. To też pokazuje, jak można się w późniejszym życiu rozejść i na prawo, i na lewo - mówił proboszcz.
Po Mszy św. odbył koncert folkowy. Wystąpiła kapela Drewutnia. Możliwe było też zwiedzanie kompleksu pokamedulskiego z przewodnikiem Pawłem Cichockim. Udostępniono dwa eremy, w tym Kamedulską Izbę Pamięci, oraz skarbiec, kościół i podziemia.
Na dzieci czekały teatr Bajka z przedstawieniem pt. "Puszek", a także dmuchańce i przejazdy bryczką.
Odbył się także kiermasz rękodzieła nowoczesnego i ludowego oraz swojskiego jadła na terenie parafialnym i Dobrego Miejsca.