Pielgrzymka rzeczna, premiera książki i zdroje łask. W Słomczynie z okazji 1500. rocznicy śmierci patrona parafii rozpoczął się rok jubileuszowy.
Nad ranem 3 czerwca w porcie Czerniakowskim zapanuje wielkie poruszenie. Święte Barbara, Elżbieta i Basonia odbiją od brzegu i Wisłą popłyną w kierunku katedry płockiej. – To doświadczenie religijne, krajobrazowe, towarzyskie i wodne. Przygotowanie żeglarskie nie jest potrzebne, choć mamy też przygody. Pogoda i rzeka potrafią płatać figle. Wszystko z wyjątkiem śniegu już przeżyliśmy – uśmiecha się Paweł Sypiański, który w pielgrzymce rzecznej bierze udział 9. raz.
Dobrej wody!
Wszystko zaczęło się 2013 r., gdy ks. Jacek Dzikowski, proboszcz parafii w Słomczynie, chciał ożywić kult św. Zygmunta i sprowadzić do kościoła jego relikwie. Kiedy święcił łodzie na Flis Festiwalu, sternik Andrzej Stański zaproponował mu: „A może byśmy gdzieś popłynęli?”. – Olśniło mnie. Pomyślałem: płyńmy po relikwie do katedry płockiej, gdzie przechowywane są one w zabytkowej hermie. Poprosiłem o nie bp. Piotra Liberę. Popłynęliśmy Wisłą. Miała to być jednorazowa wyprawa, ale ludzie zaczęli prosić o kolejne i tak powstał szlak św. Zygmunta. Pielgrzymka to przeżycie duchowe, ale oparte także na dziele stworzenia świata – mówi ks. Dzikowski. Początkowo pątnicy wyruszali z Gassów, ale różne stany wody na Wiśle spowodowały, że od kilku lat start jest w Warszawie. – Rozpoczynamy zgodnie ze starą marynarską tradycją. Sternik sięga ręką do wody i czyni nią znak krzyża. Śpiewamy „Kiedy ranne wstają zorze”. Ozdabiamy łodzie krzyżami ze słowami „Deus lo vult” (łac. Bóg tak chciał) i sami też mamy drewniane krzyże na szyi. Modlimy się i pracujemy. Płyniemy w swoich intencjach. Jest też czas na odpoczynek. W Łomiankach mamy przerwę na strawę u Rycerzy Kolumba. Czasami zatrzymujemy się w Leoncinie – opowiada Andrzej Stański, główny sternik pielgrzymki. Pątnicy płyną barkami. Jest to spływ, więc nie trzeba wiosłować. Odmawiają Różaniec, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, czytają Biblię czy medytują w ciszy. Jest też czas na pogadanki. Co roku nocują u salezjanów w Czerwińsku. W niedzielę w odświętnych strojach będą modlić się na Mszy św. w katedrze płockiej. Do Słomczyna wrócą autokarem.
1500 lat
Święty Zygmunt, król Burgundów, wraz z rodziną został wrzucony do studni w podorleańskiej wiosce w 523 r. Patronuje 18 miejscom w Polsce, w większości starym parafiom, ale także kaplicy Zygmuntowskiej na Wawelu. Jego kult zanikł kilkadziesiąt temu. Święty przestał być popularny. Rodzice nie nadają już chłopcom tego imienia, chyba że na drugie, i to bardziej „po dziadku” niż ze względu na świętego. Doskonałą okazją do przypomnienia sobie o męczenniku jest Rok Jubileuszowy św. Zygmunta, ogłoszony na podstawie dekretu Penitencjarii Apostolskiej. Zarówno w Słomczynie, jak i w Płocku rozpoczął się on 2 maja otwarciem drzwi świątyń. Wierni będą mogli uzyskać w nich odpust zupełny przez nawiedzenie indywidualne lub w grupie pielgrzymkowej do 2 maja 2024 r. – Otworzyliśmy źródło łask. Cały rok jest wielkim wydarzeniem. Choć Płock jest głównym miejscem kultu św. Zygmunta, to my też serdecznie zapraszamy do Słomczyna. W naszym kościele święty ma swój własny ołtarz i obraz po lewej stronie nawy głównej. Przy wejściu do kościoła umieściliśmy dekret Penitencjarii w językach łacińskim i polskim oraz warunki odpustu – zachęca proboszcz. – Święty Zygmunt opiekuje się tym miejscem od prawie 800 lat. Kościół nie był zniszczony ani w czasie I, ani II wojny światowej. Jak płynęliśmy po relikwie do Płocka, to w całej Polsce przez tydzień lało. Nawet niektórzy odradzali nam rejs. W dzień wypłynięcia też padało. Rano musieliśmy wylewać wodę z łodzi. Ale jak tylko odbiliśmy od brzegu, przestało. A gdy dopływaliśmy do jakiegoś miejsca, to i tam przestawało na ten czas padać. Kiedy wróciliśmy wieczorem do Słomczyna i rozpakowaliśmy rzeczy, znowu się rozpadało. Gdy są jakieś trudności, to wzdycham do św. Zygmunta – przyznaje ks. Dzikowski. Z okazji roku jubileuszowego parafia w Słomczynie wydała książkę ks. Michała Lubowickiego pt. „Korona i studnia”. Choć św. Zygmunt żył 1500 lat temu, jego duchowe losy, a zwłaszcza nawrócenie, mogą mieć wiele wspólnego z życiem współczesnym. – Proponowałem ruchom pro-life, by obrały go na swojego patrona. Był skażony grzechem dzieciobójstwa. Dopuścił się zbrodni, ale odpokutował za nią – podkreśla ks. Jacek Dzikowski.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się