W każdy pierwszy czwartek miesiąca zasypiają później niż zwykle. Czekają, by na 23.00 pójść do kościoła i odprawić Godzinę Świętą.
Adam Brańko z parafii św. Jana Pawła II na Bemowie już od 2 lat godzinę przed północą w pierwsze czwartki miesiąca adoruje Najświętszy Sakrament. – Zakochałem się w św. Małgorzacie Alacoque po przeczytaniu o niej książki. Kocham Godzinę Świętą, którą polecił odprawiać jej Jezus. Towarzyszę Chrystusowi przez te 60 minut z radością, bo mogę przez ten czas rozważać, jak bardzo On nas kocha. Ogrom Jego cierpienia jest największym dowodem miłości do człowieka – mówi.
Skłon do ziemi
W tym roku przypada 350. rocznica pierwszego objawienia św. Małgorzacie Alacoque. W trakcie trzeciego z nich, w piątek oktawy Bożego Ciała, Jezus ubolewał nad doznawaną niewdzięcznością i obojętnością, prosił o wynagrodzenia i zadośćuczynienia, przede wszystkim przez często przyjmowaną Komunię Świętą. Polecił, by każdej nocy z czwartku na piątek pocieszała Go w smutku, który przeżywał na Górze Oliwnej. Mówił: „Żebyś zaś mogła Mi towarzyszyć w tej pokornej modlitwie, jaką Ja wówczas zanosiłem do Ojca, wstaniesz pomiędzy jedenastą a dwunastą godziną w nocy, upadniesz na twarz i spędzisz ze mną jedną godzinę; będziesz wzywała Bożego Miłosierdzia dla uproszenia przebaczenia grzesznikom i będziesz starała się osłodzić Mi choć trochę gorycz, jakiej doznawałem z powodu opuszczenia mnie przez uczniów”. – Wzorując się na tym zaleceniu, my też gromadzimy się na godzinę przed północą. Co miesiąc mamy inny schemat modlitw w rytmie rocznym. Ale stałymi punktami są Różaniec i modlitwa uniżenia. Modlimy się wtedy przez kwadrans w ciszy. To gest pokory i oddania. Mówimy nim, że sami nic nie możemy i jesteśmy świadomi swojej grzeszności. Na koniec śpiewamy „Bogurodzicę”, bo to nasz hymn – opowiada Adam Bańko ze wspólnoty Mężczyzn św. Jana Pawła II. – Nie mamy swoich intencji. Nie słyszałem też u nas o żadnym spektakularnym cudzie na modlitwie. Pocieszamy Jezusa. Wynagradzamy Mu za nasze grzechy i tych, którzy Go ranią. Droga krzyżowa była straszna, ale może tak samo trudny był moment zgody na to, co miało przyjść. To dokonało się właśnie nocą – mówi.
Dzieci Najświętszych Serc
Wiele rodzin zachwyciło się Godziną Święta po obejrzeniu hiszpańskiego filmu dokumentalizowanego „Najświętsze Serce” z 2020 r. W październiku 2021 r. taka modlitwa rozpoczęła się w sanktuarium w Loretto. – W maju było nas prawie 50 osób. To dużo, zważywszy na to, że nie jesteśmy kościołem parafialnym, modlimy się w lesie, a kolejnego dnia ludzie muszą wstać wcześnie do pracy. Przyjeżdżają jednak nawet z Warszawy. Przychodzi dużo młodych, także dzieci. Ofiarują swój wysiłek jako wynagrodzenie. Zawsze mówię tym gorliwcom: „Nawet gdy przyśniesz, to nic się nie stanie. Dla Jezusa liczy się twoja obecność” – wyjaśnia o. Jerzy Grzanka ze Zgromadzenia Najświętszych Serc Jezusa i Maryi oraz Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu Ołtarza, duszpasterz sanktuarium. Rodziny odprawiające w Loretto Godzinę Świętą zawiązały wspólnotę Dzieci Najświętszych Serc. Zobowiązały się, że jeżeli nie będą mogły przyjść do kościoła w każdy czwartek, to będą się modlić w swoim domu, przed obrazem. Uczestniczą też w duchowych dobrach zgromadzenia przez intronizację Najświętszego Serca w rodzinach.
Owoce
– Mamy swoją grupę na komunikatorze, gdzie przypominamy sobie, że zbliża się czas modlitwy. Nie skupiamy się na sobie. Ale z tego, co słyszę, ci, którzy uczestniczą regularnie w adoracji, stają się lepszymi ludźmi. Zauważyłem to też po sobie, a jestem wiele lat w zakonie. Uświadomiłem sobie, że mój grzech rani Jezusa i teraz staram się, choć wychodzi różnie, opanować, zamilknąć, nie odpłacać złem za zło – dzieli się sercanin biały. Do wspólnoty należą też Janina i Dobiesław Dąbkowscy z piątką dzieci. – Żyliśmy 10 lat bez sakramentów, ale Bóg walczył o nas, dobijał się do nas. Teraz wynagradzamy Mu ten czas bez Niego. Tego wynagradzania szczególnie uczymy się podczas Godziny Świętej. Z drugiej strony ta godzinna adoracja wlewa w nasze serca dobre Boże natchnienia odnośnie do sposobu tworzenia, budowania rodziny i przeżywania wiary. Jeśli patrzyłbym tylko na siebie, miałbym trudności, by w nocy iść do kościoła. Wychodząc naprzeciw Bożym pragnieniom, chcemy jednak swoją modlitwą towarzyszyć tym, którzy swoim sposobem życia kompletnie się zatracają. Ta myśl dodaje mi energii. Widzę też, że diabeł robi wszystko dookoła mnie, bym jednak został w domu, bym w ogóle nie podjął tej modlitwy. To pokazuje, jak ważna to walka – przyznaje Dobiesław Dąbkowski.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się