– Gdy odsłaniano obraz beatyfikacyjny, zapadła cisza. Potem były wielka radość i burza oklasków. To wielki dzień dla Kościoła i Polski, ale też zadanie, by opowiadać światu o pięknie rodziny – mówi Anna Murawska, uczestniczka beatyfikacji Ulmów.
Autokary na Podkarpacie wyruszały ze stolicy między 2.00 a 4.00 w nocy. Pielgrzymi musieli być w sektorach do 8.00. Co bardziej zapobiegliwi indywidualni pielgrzymi na beatyfikację dojeżdżali do Rzeszowa już w sobotę wieczorem, by w niedzielny poranek mieć do pokonania krótszą drogę. Okoliczne parafie organizowały piesze pielgrzymki, które docierały na plac beatyfikacyjny w ciepły poranek kilkunastokilometrową malowniczą trasą, wśród pól kukurydzy i łąk spowitych mgłą.
Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.