Modlitwą, przemówieniami okolicznościowymi, złożeniem kwiatów i zapaleniem zniczy w Warszawie i Magdalence uczczono pamięć zabitych Polaków.
Druga część obchodów miała miejsce w Magdalence i jej okolicach, gdzie goście zostali zawiezieni autokarem.
- Staram się tu być co roku, nawet nie ze względów rodzinnych. Uważam, że po prostu trzeba pamiętać o tych, którzy zaznali tej niedoli. Zostało ich niewielu. Od 60 lat należę do PTTK, gdzie pamiętamy o naszej historii - mówiła w drodze Alicja Świątek z Koła Terenowego Śródmieście.
- Jadę pierwszy raz. Chcę zobaczyć miejsce, gdzie to się wszystko działo. Dzięki ofierze poległych żyjemy w wolnej Polsce i mamy tu w miarę dobrze. Modlę się za pomordowanych i mojego męża, więźnia politycznego w PRL, kombatanta. Co nam innego pozostało? Modlitwa i pamięć - przyznała Justyna Boguszewska.
Na cmentarzu w Łazach, gdzie po ekshumacji po II wojnie światowej pochowano większość z 223 zamordowanych osób, złożono kwiaty na mogiłach i przy tablicy pamięci.
- Przychodzę tu od dziecka, gdy jeszcze nie było nowych grobów. Odwiedzam mojego dziadka Stanisława Latoszka, prawnika i oficera, który w swoim gabinecie przyjmował przysięgi nowych członków konspiracji. Na Pawiak został zabrany wprost ze szpitala. Gestapo wyśledziło go przez obserwację jego dzieci, które z opiekunką nosiły mu tam obiady. Modlę się za dziadka i jestem tu co roku 28 maja. Przyjeżdżam na uroczystości z Londynu, gdzie mieszkam z mężem - mówiła Małgorzata Pakulska.
Mszę św. w kościele w Magdalence za zmarłych odprawił ks. Mirosław Cholewa, proboszcz parafii św. Marii Magdaleny.
- Pomordowani byli w sile wieku. Widać to po napisach na nagrobkach. Mogli jeszcze wiele dobrego dokonać, ale ich życie zostało przerwane. Większość działała w podziemiu. Zostali zabici ok. 1 km stąd. Przychodzimy, by zachować o nich pamięć. To jest potrzebne nam i przyszłym pokoleniom. A pomordowanym potrzebna jest modlitwa - mówił w kazaniu.
Po Eucharystii, w asyście honorowej Wojska Polskiego, złożono kwiaty w miejscu straceń.
Gdy nocą z 27 na 28 maja 1942 r. na dworze szalała burza, w pawiackim więzieniu szaleli Niemcy. Krzycząc i bijąc skazańców, w wielkim pośpiechu wyprowadzali ich z cel. Nie pozwolili się ubrać ani zabrać rzeczy osobistych. Ludzi ładowali do „bud” i wywozili do lasu w okolice Magdalenki. Od godz. 3 skazańców brutalnie mordowano strzałami w pierś lub tył głowy. Prawdopodobnie część rannych zakopano żywcem. Dzięki okolicznym leśnikom zaraz po odjeździe niemiecko-ukraińskiego plutonu egzekucyjnego miejsce kaźni zostało odnalezione.
Magdalenka jest jedną z kilku podwarszawskich miejscowości, gdzie między październikiem 1939 r. a lipcem 1944 r. funkcjonariusze SS i policji niemieckiej przeprowadzili blisko 250 egzekucji, w których każdorazowo rozstrzeliwano od kilkunastu do kilkuset osób. Większość zamordowanych stanowili więźniowie Pawiaka. Łączna liczba ofiar "egzekucji pierścienia warszawskiego" szacowana jest na około 32 tys.
Innymi miejscami mordów były: Palmiry, Bukowiec, Wólka Węglowa, wydmy Łuże, Laski, las Kabacki, Wawer i Anin.