- Boża opatrzność to nie tylko opieka i ochrona, ale także możliwość aktywnego udziału w Bożych planach. Możemy być narzędziami w rękach Boga, ale nie bezwolnymi, lecz świadomymi i rozumnymi współpracownikami - mówił dominikanin podczas Dnia Skupienia dla wspólnoty Providentia Dei.
Duszpasterz legendarnej krakowskiej "Beczki", a obecnie wykładowca filozofii i teologii dogmatycznej w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Polskiej Prowincji Dominikanów i autor wielu poczytnych publikacji o wierze o. Janusz Pyda był kaznodzieją podczas odpustu w Świątyni Opatrzności Bożej 14 września.
Dni skupienia, zainicjowane w 2017 r. w wilanowskim sanktuarium, są propozycją stałej formacji duchowej nie tylko dla wciąż rosnącej Wspólnoty Darczyńców "Providentia Dei", ale także dla wszystkich poszukujących pogłębienia wiary. Odbywają się w wilanowskim sanktuarium dwa razy w roku - na wiosnę i na jesieni. Ich tematyka jest związana ściśle ze zgłębianiem istoty Bożej opatrzności.
Ojciec Pyda podkreślał, że często postrzegamy siebie jedynie jako biernych odbiorców Bożej opatrzności, podczas gdy możemy być jej aktywnymi uczestnikami, a nawet naśladowcami. Wyjaśnił, że Boża opatrzność to "rozumne przyporządkowanie rzeczy do najwyższego celu", gdzie wszystko ma swój sens i dąży do doskonałości. Bóg nieustannie kieruje światem ku temu celowi, a my możemy uczestniczyć w tym procesie. Trzeba jednak uczyć się bardzo powoli patrzeć na swoje życie, na historię świata, na to wszystko, co jest wokół nas z perspektywy celu ostatecznego.
- Nasze życie może upływać na bieganiu i załatwianiu pilnych rzeczy, ale nie będziemy mieli chwili na to, żeby zająć się rzeczami naprawdę ważnymi. Tym, co ma wieczną wartość, co nigdy się nie skończy. To jest ta sytuacja, którą mamy opisaną w Ewangelii, kiedy czytamy o Marcie i Marii. Można przedrzeźniać Bożą opatrzność w ten sposób, że tak się skupimy na jakimś celu pośrednim, że zapomnimy o celu ostatecznym - mówił.
Dodał też, że z wielu przymiotów Boga opatrzność, jeżeli się ją naśladuje, jest chyba najbardziej atrakcyjnym przymiotem Bożym. - Pan Bóg daje nam udział w rządach swojej opatrzności. To znaczy możemy być tymi, którzy w Jego imieniu troszczą się o innych ludzi. Czy mógłby sam poradzić sobie bez naszej pomocy? Oczywiście, ale my, jako chrześcijanie, jako katolicy wierzymy bardzo mocno w to, że nie chce, bo chce nas nauczyć troszczyć się. Jak często jest w nas taki odruch Zosi Samosi, która zrobi wszystko najlepiej? Najłatwiej rozpoznać dobre naśladowanie, a nie przedrzeźnianie Bożej opatrzności, zadając sobie pytanie, czy potrafię prosić o pomoc. Czy potrafię zgodzić się na to, że ktoś coś zrobi, może mniej doskonale niż ja, może mniej idealnie niż ja, ale zrobi to dla mnie albo ze mną? - radził dominikanin, dodając, że bardzo często nie umiemy poprosić wprost, a każda nasza prośba jest wyrzutem rozpoczynającym się od słów: "ty nigdy...", "ty zawsze...". - To jest przedrzeźnianie Bożej opatrzności - podkreślił.
Zaznaczył, że naśladowanie Bożej opatrzności czyni nas atrakcyjnymi dla innych, podczas gdy jej przedrzeźnianie odpycha. Poczucie niedocenienia i oskarżanie innych są znakami, że nie naśladujemy Bożej opatrzności, ale ją karykaturalnie przedrzeźniamy. Na zakończenie o. Pyda zachęcił do refleksji nad własnym naśladowaniem Bożej opatrzności i modlitwy o łaskę, abyśmy umieli być jej autentycznymi współpracownikami.
W homilii podczas Mszy św. o. Pyda mówił o niesieniu krzyża tak, by nie przygniatał, ale uwznioślał. Przytoczył historię pątniczki, którą spotkał w pierwszych latach swojego kapłańskiego życia w drodze do Częstochowy. Kobieta pchała wózek z niepełnosprawnym dzieckiem z niezwykłą lekkością i uśmiechem. - Powiedziała mi: "Wie ksiądz, jestem świadoma, że niosę ciężki krzyż, nie udaję i nie zaprzeczam. Czasem nawet pod nim upadam, ale postanowiłam w momencie mojego nawrócenia, że będę go niosła jak w najpiękniejszej procesji, przystrojony w kwiaty. On nie jest przez to lżejszy, ale lepiej się go niesie". Dało mi to do myślenia, że aby tak nieść swój krzyż, trzeba wiedzieć, że nie jest on ostatnim słowem, bo Pan Bóg potrafi z niego wyprowadzić dobro. Nie ma drzewa krzyża, którego by nie zakwitło. On jest znakiem zwycięstwa pod warunkiem, że nie zamkniemy się pod jego ciężarem na innych. Gdy Chrystus niósł swój krzyż, dostrzegał na drodze innych: płaczące niewiasty, Weronikę, Maryję... Moment troski o innych daje ulgę w cierpieniu i w krzyżu - dodał o. Pyda.
W gronie kapłanów głoszących nauki znaleźli się do tej pory tacy znani kaznodzieje, jak: ks. prof. Waldemar Chrostowski, ks. prof. UKSW Tomasz Stępień, o. prof. Leon Nieścior OMI, ks. inf. dr Jan Sikorski, o. Piotr Szczepański OFMConv, ks. Tomasz Bieliński, ks. prof. Robert Skrzypczak, ks. Andrzej Persidok, ks. Piotr Celejewski, o. Krzysztof Pałys OP, ks. Tomasz Jaklewicz czy o. Damian Sochacki OCD. Podsumowaniem każdej konferencji jest zapis wygłoszonej nauki oraz homilii, wydany w formie kieszonkowej, poręcznej książeczki.