– Łzy matki są oznaką miłości. Nawet jak ona nic nie mówi, tak jak początkowo Maryja w La Salette, to wiadomo, że coś ją poruszyło. A Matka Boża ubolewa nad naszymi grzechami – mówi ks. Karol Tomczak MS.
Jedenastoletni Maksymin i czternastoletnia Melania byli półsierotami. Nie odebrali wykształcenia i nie przystąpili do Pierwszej Komunii Świętej. Czas upływał im na wypasie krów i owiec we francuskiej wiosce niedaleko Grenoble. 19 września 1846 roku, w sobotę po południu, zobaczyli siedzącą na kamieniu świetlistą, piękną panią, która zakrywała twarz rękoma i płakała. – Pomyślały, że to może jakaś mama, którą skrzywdziły dzieci, wyszła wysoko w góry się wypłakać. Bardzo się nie pomyliły. Na kamieniu siedziała Maryja, która płakała nad grzechami swoich dzieci – mówi ks. Karol Tomczak, proboszcz parafii Matki Bożej Saletyńskiej na warszawskich Włochach i przełożony warszawskiej wspólnoty saletynów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.