Na pl. Zamkowym plątały się języki i gwary. Do Warszawy przyjechali górale i Ślązacy, poznanianie i rzeszowianie, mieszkańcy miast i wsi. Protestujących wsparli też obrońcy wartości z Europy Zachodniej i Bałkanów.
Elegancki, starszy mężczyzna z biało-czerwoną flagą, stojący na Starówce, rozmawiający po angielsku, zakończył połączenie słowami „Don’t worry! Damy radę”. I tak się stało. Plac Zamkowy wypełnił się ludźmi w różnym wieku, flagami i transparentami. Protestujący skandowali: "Chcemy fachowców, nie genderowców", "Chłopak i dziewczyna, polska rodzina", "Nie wpuścimy was do szkoły","Trzymajcie się z dala od naszych dzieci", „Nie odpuścimy tego! Nie damy zdeprawować naszych dzieci!”.
Na pl. Zamkowym przybyli też europejscy obrońcy praw dziecka. Przestrzegali przed rzeczywistością w przedszkolach i szkołach Niemiec, Austrii, Wielkiej Brytanii.
– W Niemczech edukacja seksualna wzięła górę nad całym systemem nauczania, wyrażając się m.in. w pochwale masturbacji – mówiła Gabriele Kuby z Niemiec. – Dzieci uczone są nakładania prezerwatyw na plastikowe banany. Zaczęło się to 30 lat temu i było następnie promowane w innych krajach i regionach niemieckojęzycznych. Oni chcą przygotować dzieci do użycia ich później. Mówi się, że chodzi o ochronę dzieci przed wykorzystaniem, a w rzeczywistości jest to doprowadzanie do nadużyć, przygotowanie ich do wykorzystania. W Niemczech sprawcy mają nawet 16 lat. To jest państwowy system seksualnej deprawacji dzieci i mam nadzieję, że Polska stawi temu opór – przekonywała Gabriele, dziękując, że w Polsce dochodzi do takiej manifestacji.
Tony Rucinski z brytyjskiej organizacji Coalition for Marriage podczas demonstracji przestrzegał, że ideologie deprawacji nie znają granic narodowych, że ludziom się wmawia, że muszą być tolerancyjni.
– My musimy być tolerancyjni, ale jak, skoro oni przychodzą, by z nami prowadzić wojnę? – pytał, dodając, że seksedukatorzy, też wiedzą, że dzieci są wrażliwe, otwarte i naiwne i chcą to wykorzystać.
– Oni to wiedzą i chcę tego użyć. Wiedzą, że to zostawi ślad w dziecięcych umysłach i sercach – przestrzegał.
Opisywał, że w brytyjskich szkołach są pokazywane filmy, które w TV można emitować dopiero po godz. 22.
– Uczy się dzieci, że można mieć dwie matki, i że każda forma seksu jest ok. Wpaja im szacunek drag queen. Ściąga się ich specjalnie, rzekomo dla przyjemności dzieci. To jest szaleństwo. Polsko, jeśli mamy czegoś nauczać nasze dzieci to tego wszystkiego, co je wzmocni i poprowadzi do rozwoju narodu. Nie uczmy ich tego, co doprowadzi do upadku cywilizacji. Powinniśmy uczyć nasze dzieci o tym, kim są mężczyźni i kobiety, jak tworzą razem rodziny, jak razem mogą wychowywać dzieci – mówił.
– Nie uczmy seksualnej rozwiązłości, uczmy seksualnej wstrzemięźliwości. Dzieci nie rozumieją o co chodzi w przypadku wyrażania zgody na seks. Zadajcie sobie pytanie: dlaczego te środowiska zmierzają do nadmiernej seksualizacji dzieci? Rodzicu – to ty masz o tym decydować. Nie żadni państwowi urzędnicy. Jestem tu, aby pomóc wam nie pójść drogą, jaką poszło Zjednoczone Królestwo. Jako naród możecie być tolerancyjni, ale bez poddawania waszego kraju temu, co planują wasi włodarze – radził.
Tony Rucinski mówił o sytuacji w Wielkiej Brytanii, gdzie zdarza się, że w szkole dzieci, bez wiedzy rodziców, są namawiane do tranzycji płciowej.
– Niektóre dzieci w szkołach zaczynają myśleć, że urodziły się w złym ciele. Niektóre z nich zaczynają się uważać nie za ludzi, a za koty, psy czy wilki. To jest szaleństwo – powtórzył.
Ante Bekavac, mecenas z Chorwacji reprezentujący organizację Alliance Defending Freedom International z siedzibą w Wiedniu tłumaczył, że plany ideologizacji systemu oświaty to droga niewłaściwa i pełna nadużyć, która gwałci prawa samych dzieci oraz ich rodziców do wychowania swoich pociech zgodnie ze swoimi przekonaniami.
– Edukacja nie może być użyta do wprowadzanie ideologi LGTB. Pod pozorem niewinności zajęć edukacyjnych nie można formować seksualnie dzieci i jeszcze nazywać to prawami człowieka. To nie jest edukacja, to jest indoktrynacja – mówił, zachęcając rodziców do wychowania dzieci w zgodzie z wartościami.
– Minister edukacji narodowej musi zrozumieć, że to rodzic ma prawo do wychowania dziecka. To gwarantuje nam prawo międzynarodowe, tak mówi Europejska Konwencja Praw Człowieka. Prawo międzynarodowe jest po waszej stronie – zwrócił się do rodziców.
Przypomniał, że Chorwacja, Węgry, a ostatnio nawet Portugalia prawdziwie chronią dzieci.
– Polska nie jest sama w tej walce. Jesteśmy tu, by chronić to pokolenie i przyszłe, by mogły zaistnieć – zakończył.
Protestujący mieli ze sobą transparenty z głównym hasłem demonstracji „TAK dla edukacji! NIE dla deprawacji”, „Chcemy Mickiewicza i poezji jego, a nie seksualizacji dziecka niewinnego”, „STOP deprawacji dzieci”, „Konstytucja daje prawo rodzicom art. 48 i art. 53”, „Nie tęczowa, nie laicka, ale Polska katolicka” czy „Chrońmy dzieci przed homo-edukacją w szkołach”.
Do Warszawy przybyło wielu nauczycieli i rodziców z całego kraju, w tym ze Szczecina, Gdańska czy Orawy.
Poprosiliśmy młodego mężczyznę o wypowiedź.
– Nie jestem katolikiem. Przyszedłem, bo jestem przekonany, że dzieciom nie trzeba serwować seksedukacji, wydaje mi się to po prostu nienormalne – stwierdził.
– Jestem rodzicem i nauczycielem. Należę do Solidarności. Stanowczo sprzeciwiam się zmianom, w kierunku których prowadzi MEN. Oni pod płaszczykiem edukacji, przy zachowaniu bardzo krótkiego czasu na konsultacje, starają się negatywnie wpływać na dzieci. Jako historyk jestem przeciwny wykreśleniu z programu podstawówki, w której uczę, czołowych polskich postaci – mówi Norbert Gniatkowski, który przyjechał z Poznania z żoną i dwójką dzieci.
– Bronimy normalności. Chcemy, by dzieci i nasze wnuki normalnie się rozwijały, by Polska byłą Polską. By była silna Bogiem. Nie chcemy deprawacji dzieci i młodzieży – mówi Waldemar Waresin z Orawy, który do Warszawy przyjechał z kilkoma kolegami w średnim wieku.
– Jesteśmy tu całą rodziną, z małymi dziećmi. Protestujemy przeciwko obowiązkowi uczenia się nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Protestujemy też przeciwko odbieraniu nam, rodzicom, prawa do wychowywania naszych dzieci w zgodzie z naszym systemem wartości. To rodzice znają swoje dzieci. Wiedzą, jak im mówić o płciowości, każdemu w sposób indywidualny i dostosowany do jego wrażliwości i na jego poziomie pojmowania sprawy – mówi Marta Barszcz z Józefowa koło Warszawy.
Organizatorzy protestu: Koalicja na Rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły i NSZZ „Solidarność” przygotowali na stronie http://ratujmyszkole.pl gotowe formularze, z którymi można udać się do dyrektora szkoły czy rady rodziców i wyrazić swój stanowczy sprzeciw wobec planów MEN.
Zachęcają też do organizowania lokalnych manifestacji na terenie całego kraju. W Rzeszowie odbędzie się ona 4 grudnia. Są planowane także w Gdańsku i w Krakowie.