Pasterz, pallotyn, brat

Ma 56 lat, dar słowa, ascetyczną posturę i uśmiech, którym zjednuje nawet zaciekłych antyklerykałów. Będzie 16. pasterzem archdiecezji warszawskiej.

Nowy arcybiskup warszawski wzywa do duchowej odwagi i zaufania, jakim Kościół ma kierować się w relacji ze światem. Jak sam mówi, potrzeba Kościoła, który wychodzi naprzeciw wyzwaniom świata z odwagą, ale i pokorą.

„Chodzi o stałe myślenie, martwienie się tymi, których z nami nie ma, zwłaszcza młodymi, bo ich wiara jest najbardziej chwiejna, zagrożona. Nie może mi dawać spokoju myśl, co ja mogę zrobić, jak mogę do nich dotrzeć, gdzie mogę ich znaleźć” - mówił w wywiadzie dla GN.

W kwietniu tego roku z abp. Adrianem Galbasem rozmawiali dziennikarze „Gościa Niedzielnego”, Agnieszka Huf i Piotr Sacha. Zapytali go między innymi o to, czy medialna popularność jest dla niego trudem, czy pomocą. "Trudem jest codzienne życie Ewangelią i o to staram się dbać, choć z mizernym skutkiem. O popularność nie dbam. To byłoby dziwne, a nawet niebezpieczne, gdyby biskup dbał o osobistą popularność. Podobnie zresztą jak ksiądz. Mają popularyzować Chrystusa, a nie siebie”.

Abp Galbas kieruje szczególne przesłanie do tych, którzy poszukują nadziei i wiary w codziennym życiu. Jezus Chrystus jest „chlebem powszednim”, który nie jest dostępny tylko dla wybranych, ale dla wszystkich ludzi.

„Chrystus nie jest jakimś rarytasem… On jest chlebem prostym, pożywnym, powszednim, dostępnym dla każdego” - mówi na jednym z wielu krótkich przesłań video, tym razem wyrabiając ciasto na świąteczne pierogi. Innym razem zachęca do podjęcia biegu: „Kościół jest zaproszony do tego, by biec do świata z wielkanocnym orędziem, które brzmi: Chrystus zmartwychwstał, żyje i jest pośród nas. I to jest jedyne lekarstwo na nasz zniszczony z powodu cierpienia świat. Byłoby tragiczne, gdyby Kościół stał się siedzący albo gdyby się, nie daj Boże, cofał. Dlatego wszyscy, i duchowni, i świeccy jesteśmy zaproszeni do tego, by ruszyć do wielkanocnego biegu. Czasu jest coraz mniej” – mówi, ruszając przed siebie.

Swoje krótkie przesłania, które trafiają do młodych szybciej niż długie homilie, nagrywał ta dachu katedry, na brzegu Bałtyku, za kierownicą samochodu, w którym tłumaczył, że od momentu chrztu świętego każdy ma niewidzialnego GPS-a, którym jest Duch Święty.

W rozmowie z Jackiem Dziedziną, zastępcą redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego” podkreślał, na początku swojej posługi każdy biskup dostaje krzyż. „Często jest jakby w kleszczach pomiędzy różnymi oczekiwaniami, nadziejami i nastrojami. A on nie ma się podobać i dbać o swoją popularność, lecz o popularność Ewangelii. Ona ma być przedstawiana wiarygodnie, jasno i spójnie. I tu jest często krzyż” - wyjaśniał, podkreślając, że jest pallotynem, a święty Wincenty Pallotti ludzi niewierzących umieszczał na jednym z pierwszych miejsc wśród tych, do których chciał pójść. „Jestem pewien, że ludzie, nawet bardzo zdystansowani do Kościoła, nie mają pretensji, że Kościół głosi prawdy wiary i swoją naukę. Jeśli coś ich zraża, to niewiarygodność głoszących i styl głoszenia. Nie można nie głosić nauki Kościoła, ale nie można także nie szanować tych, którzy tę naukę odrzucają” - dodawał.

14 grudnia abp Adrian Galbas rozpoczyna wraz z mieszkańcami archidiecezji warszawskiej nową drogę nadziei.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..