Metropolita warszawski przewodniczył uroczystościom Niedzieli Palmowej w kościele Wniebowstąpienia Pańskiego na Ursynowie.
Abp Adrian Galbas przewodniczył uroczystościom Niedzieli Palmowej w kościele Wniebowstąpienia Pańskiego na Ursynowie. W homilii skupił się na motywie królewskości Chrystusa oraz na postawie wdzięczności, do której wzywa męka Pańska.
Abp Adrian Galbas na procesji w Niedzielę Palmową na UrsynowieArcybiskup zwrócił uwagę na kontrast między entuzjastycznym okrzykiem „błogosławiony król!”, którym witano Jezusa wjeżdżającego do Jerozolimy, a późniejszymi oskarżeniami i urąganiem pod krzyżem. Podkreślił, że łatwo jest uznać Chrystusa za Króla w chwilach radości, ale prawdziwym sprawdzianem wiary jest uznanie Jego królewskości w trudnościach i cierpieniu.
- Mnóstwo ludzi witało Chrystusa z gałązkami palmowymi w ręku, jak my dzisiaj krzycząc: "błogosławiony król!". Wszystko to było entuzjastyczne, radosne, wzniosłe, pełne szczęścia, ale potem słowo "król" brzmi już w całkiem innych kontekstach. Kiedy przychodzi ten sam tłum do Piłata, oskarża Chrystusa właśnie o to, że On powiedział, że jest królem. To, co przed chwilą było powodem uwielbienia, teraz jest powodem oskarżenia. Także kiedy Piłat pyta Jezusa: "Czy Ty jesteś królem?", ten odpowiada krótkim: "Tak, jestem". A potem jesteśmy pod krzyżem, gdzie urągają Jezusowi, mówiąc: "Jeśli jesteś królem, to wybaw siebie i nas, zejdź z krzyża!". Jego królestwo jest poddane testom: "Jeśli jesteś, to pokaż swoją władzę, swoją wszechwładzę" - przypomniał metropolita warszawski.
Abp Adrian Galbas przywołał postać Dobrego Łotra, który w ostatnich chwilach życia wyznał wiarę w królewskość Jezusa, prosząc o wspomnienie w Jego królestwie.
- Bardzo łatwo jest powiedzieć o Chrystusie: "Ty jesteś królem, Ty jesteś panem", gdy wszystko jest dobrze. Jednak czy Chrystus jest także twoim królem wtedy, gdy kontekst się zmienia? Wtedy, gdy doświadczasz rozmaitej postaci trudu, udręczenia, upokorzenia, cierpienia? Kiedy jesteś nie jak ten tłum, tylko jak ten jeden złoczyńca? Kiedy ocierasz się w różny sposób o śmierć, o pustkę? Czy wtedy umiesz powiedzieć: "Tak, Jezu, jesteś moim królem, wspomnij na mnie. Właśnie teraz, w takim momencie, w momencie mojej męki, wspomnij na mnie"? - pytał kaznodzieja. - Kiedy przyzywam Chrystusa jako króla, to wydaje się, że przegrywam. Wokół mnie jest coraz mniej takich, którzy tak robią. Więcej nawet jakoś są zirytowani, a nawet czasami wyszydzają tę moją pobożność. Wydaje się, że przegrywam, ale tak naprawdę jeszcze się nigdy nie zdarzyło, żeby ktoś, kto odda się we władzę Jego królestwa, był stracony" - dodał.
Abp Adrian Galbas w Niedzielę Palmową na UrsynowieArcybiskup zwrócił uwagę na to, jak wielu ludzi zabierało głos podczas męki Pańskiej - Piłat, Herod, tłum, żołnierze - podczas gdy Jezus odzywał się bardzo rzadko. Jezus jest przedstawiony jako Ten, któremu zadawano cierpienie, a On na to pozwalał. To, co wydaje się biernością i bezsilnością Jezusa, paradoksalnie staje się jednak źródłem zbawienia. Arcybiskup podkreślił, że Chrystus zbawił nas, pozwalając, by inni decydowali o Jego losie. Ta postawa Jezusa, zdaniem abp. Galbasa, jest pocieszeniem dla wiernych, którzy często czują się bezsilni wobec życiowych trudności.
- Jezus odezwał się w czasie całej męki cztery razy. Dwa zdania powiedział do Piłata, jedno zdanie powiedział na drodze krzyżowej i pod krzyżem. Prawie nic. Jezus jest w tym wszystkim bardzo bierny. Te nogi, które chodziły z Jerozolimy do Galilei, tak w kółko, teraz nie mogą już donikąd iść. Te dłonie, które zrobiły tyle dobrego, teraz nie mogą już nic zrobić. Te usta, które powiedziały tyle błogosławionych słów, teraz już nie mają siły, by cokolwiek mówić, ale paradoksalnie właśnie przez to Chrystus nas zbawił. Bardzo ładnie wyrażają to polskie formy pasyjne, kiedy mówimy: "któryś był ubiczowany", "któryś był ukoronowany", "któryś był krzyżem obciążony", "któryś był zabity", "któryś był złożony do grobu". Jezus nie jest aktywny, Jezus nic nie robi. Wszystko z Nim robią. Pozwala, aby to z Nim robiono, ale paradoksalnie właśnie przez to nas zbawił. To jest dla nas wielkie pocieszenie, ponieważ w życiu bardzo często tak jest, że niewiele mogę zrobić, że nie mam wpływu na tyle różnych sytuacji, które dzieją się wokół mnie, że sam się czuję jakby życie ze mną "robiło się". Jestem włożony w jakieś układy, jestem włożony w reguły, jestem włożony w porządek: praca, dom, praca, dom, praca, praca, praca, dom... Tak mnie to rzuca od miejsca do miejsca, od sytuacji do sytuacji. A kiedy jeszcze przyjdzie choroba, wobec której jestem obezwładniony, kiedy przyjdzie umieranie, na które nie mogę nic poradzić, kiedy przyjdzie śmierć, nic nie mogę zrobić: moja aktywność się skończyła, nogi nigdzie nie pójdą, ręce nic nie zrobią, usta nic nie powiedzą. Tymczasem Chrystus z tej męki nam mówi, że to nie jest bez sensu, to nie jest nieważne, przeciwnie, to ma swoją wartość. Także te sytuacje, na które nie masz wpływu, którym musisz się poddać, mają swoją wartość. Także one służą twojemu zbawieniu i także poprzez nie możesz uczynić, nic nie czyniąc tak wiele dobra - mówił w homilii arcybiskup Adrian Galbas.
Metropolita warszawski przypomniał również o Barabaszu, który został uwolniony zamiast Jezusa. Podkreślił, że "Barabasz" znaczy „Syn Ojca”, więc symbolizuje każdego z nas.
- Barabasz to człowiek, który powinien iść na śmierć, bo był przestępcą, ale na śmierć idzie zamiast niego Jezus. Każdy z nas jest synem albo córką jakiegoś ojca. Barabasz to jestem ja. Jezus za mnie poszedł na śmierć, za mnie oddał życie. Ja powinienem nie żyć z powodu zła, które popełniam, z powodu mojego grzechu, ale Jezus go wziął na siebie. Kiedy więc stajemy przed krzyżem, to pierwszym uczuciem powinna być wdzięczność: "Jezu, Ty to zrobiłeś za mnie. Za mnie, Barabasza. Ja Ci dziękuję za mnie". Przeżywanie męki pańskiej uczy nas wdzięczności - stwierdził arcybiskup.
Abp Adrian Galbas - poświęcenie palm wielkanocnychNa zakończenie homilii arcybiskup zachęcił wiernych do owocnego przeżycia Wielkiego Tygodnia, poprzez wewnętrzne oczyszczenie i pojednanie.
- Bardzo was zachęcam do tego, by tak przeżyć ten tydzień, by był on wielki. Nie przez liczbę dni, bo tych jest tyle samo, ale przez akcenty, które w tym tygodniu możemy położyć. Oby to był tydzień, który poświęcimy szczególnie na porządki wewnętrzne. Zwykle tuż przed świętami jest ta panika, bo jeszcze to nie zrobione i tamto nie posprzątane. Jeżeli mamy do wyboru, jeżeli widzimy, że mamy brudno jeszcze w mieszkaniu i widzimy, że mamy brudno w swojej duszy, proszę zostawić mieszkanie i poświęcić czas na posprzątanie swojego wnętrza. Przez sakrament pokuty i pojednania, przez udział w tej niepowtarzalnej liturgii Triduum Paschalnego. Wtedy to będzie Wielki Tydzień. Wielki tydzień, Wielka Noc. Oby takie właśnie były te dni, oby taki był ten czas. Nie byle jaki, nie jako taki, nie przeciętny, ale wielki.