W Alei Zasłużonych Cmentarza Wojskowego na Powązkach w strugach deszczu podczas burzy złożono urnę z prochami Joanny Kołaczkowskiej.
Niebo płacze z nami - zdążył powiedzieć Dariusz Kamys, przyjaciel Joanny Kołaczkowskiej z kabaretu Hrabi i prywatnie szwagier, gdy nad urną z prochami artystki zaczęły się lać strugi deszczu. Przy grzmotach burzy żegnali artystkę rodzina, przyjaciele i fani jej wysublimowanego humoru. W pożegnaniu wzięło udział wielu artystów kabaretowych, m.in. Dariusz Kamys, Robert Motyka, Robert Górski.
Urnę z prochami artystki złożono w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach, kilkadziesiąt metrów od pomnika i grobów ofiar katastrofy smoleńskiej oraz Panteonu Żołnierzy Wyklętych. W pobliżu spoczywa także wiele wybitnych postaci polskiej kultury, nauki i sportu, tworząc panteon zasłużonych. Wśród nich znajdują się artyści tacy, jak Jacek Kaczmarski i Zofia Nasierowska, naukowcy, jak Zbigniew Mikołejko i Michał Kulesza, a także sportowcy, w tym legendarny piłkarz Kazimierz Deyna i bokser Janusz Gortat. W tej samej alejce spoczął niedawno Stanisław Tym, mentor i przyjaciel Joanny Kołaczkowskiej. Pochówek w tym miejscu był czymś więcej niż tylko pogrzebem - był symbolicznym wprowadzeniem artystki kabaretowej do kanonu polskiej kultury.
Joanna Kołaczkowska zmarła w nocy z 16 na 17 lipca w wieku 59 lat. W czasie świeckiej uroczystości pogrzebowej (Msza św. została odprawiona wcześniej w kościele św. Karola Boromeusza) głos zabrali też przedstawiciele kabaretu Hrabi i Szymon Majewski, z którym Kołaczkowska prowadziła podcast "Mówi się". Gdy Edyta Bartosiewicz wykonała utwór "Ostatni" ze słowami: "Gdy ciebie zabraknie i ziemia rozstąpi się...", wielu żałobników nie potrafiło ukryć łez.
- Mówiło się, że zbierała wokół siebie ludzi kolorowych, ale też ludzi szarych - wspominał zmarłą Artur Andrus podczas uroczystości świeckiej, która odbyła się później w sali ceremonialnej na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. Podkreślił, że sama Joanna ułatwiła to pożegnanie, wielokrotnie mówiąc, jak je sobie wyobraża - z przyjaciółmi, ukochaną muzyką i mieszanką emocji.
Siostra Joanny wspominała szok po diagnozie Joanny trzy miesiące wcześniej (artystka zmarła z powodu glejaka mózgu), czując, jakby to nie było prawdziwe. Podkreślała niesamowitą odwagę, pokorę i spokojne przyjęcie choroby przez Joannę. Mimo nadziei na wyzdrowienie stopniowo przygotowywali się na odejście Joanny. Siostra dzieliła się swoją walką o zaakceptowanie odejścia, ujawniając swój ból i niedowierzanie, że musi żyć bez Joanny. - Diagnoza i wiadomość o twojej chorobie zatrzymały całe nasze życie - mówiła.
Jej mąż Dariusz Kamys wspominał skalę reakcji publiczności na występy. Joanna opisała różne poziomy oklasków - od podstawowych (jeden) do owacji na stojąco (pięć). Zapytana o "szóstkę", Asia żartobliwie zasugerowała, że byłyby to "oklaski na kolanach", coś, czego nigdy nie doświadczyła. Następnie Dariusz Kamys sam uklęknął i klaskał obok urny z jej prochami, co po chwili powtórzyli także inni żałobnicy. - Jeśli wspomnienia nie umrą, ona nie umrze - mówił, podkreślając, że Joanna była "apologią życia".