Metropolita warszawski przewodniczył uroczystościom pogrzebowym Anatola Czaplickiego, zabitego przez kapłana archidiecezji warszawskiej.
Ostatnim, co odczułeś na ziemi były gorące płomienie opasujące twoje biedne ciało. Jestem pewien, że teraz jesteś ogarnięty innym płomieniem, który nie spala i nie niszczy, ale daje życie pełne najpiękniejszego blasku; płomieniem, który wychodzi z Najświętszego Serca Jezusa, gorejącego ogniska miłości – mówił podczas Mszy św. pogrzebowej abp Adrian Galbas w sanktuarium św. Faustyny przy ul. Żytniej. – Wybraliśmy świątynię, która jest naszym warszawskim miejscem szczególnego przyzywania Bożego Miłosierdzia. Ale także dlatego, że w tym miejscu, przed latami, po raz pierwszy ksiądz Mirosław i pan Anatol się spotkali. Jest to więc miejsce bardzo szczególne – wyjaśniał metropolita warszawski, dziękując za liczną obecność kapłanów, parafian i mieszkańców domu "Tylko z Darów Miłosierdzia", w którym Anatol Czaplicki mieszkał przez 20 lat.
Anatol Czaplicki został zamordowany przez kapłana archidiecezji warszawskiej wieczorem 24 lipca przy drodze w miejscowości Lasopole. Ks. Mirosław M. zadał ofierze ciosy siekierą, a następnie podpalił. Świadkiem zdarzenia był przypadkowy rowerzysta, co pozwoliło ująć sprawcę następnego dnia rano, na plebanii w Przypkach, gdzie był proboszczem. Ks. Mirosław M., przesłuchany w Komendzie Powiatowej Policji w Grójcu w charakterze podejrzanego, przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Jako motyw swojego działania wskazał sprzeczkę, do której doszło między nim a pokrzywdzonym na tle darowizny, którą Anatol Czaplicki przekazał mu w zamian za obietnicę dożywotniej opieki i zapewnienia mieszkania. Ks. Mirosław M. Został aresztowany na trzy miesiące, za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem grozi mu nawet dożywocie.
Abp Adrian Galbas na pogrzebie Anatola Czaplickiego, zamordowanego przez ks. Mirosława M.Na wiadomość o morderstwie popełnionym przez księdza archidiecezji warszawskiej, zareagował w sposób bardzo osobisty i stanowczy sposób abp Adrian Galbas, który w słowie do diecezjan, jako arcybiskup metropolita warszawski, przeprosił wszystkich, podkreślając, że nie ma żadnych słów pocieszenia ani logicznego wytłumaczenia dla tak brutalnej zbrodni. Wezwał też wszystkich księży w archidiecezji do natychmiastowej pokuty i modlitwy ekspiacyjnej. Podkreślił, że jest to wspólny grzech, który obciąża całą wspólnotę: "Krew zamordowanego brata woła do Boga. My błagajmy Boga o przebaczenie – i błagajmy o przebaczenie ludzi. Ja sam o to błagam" – napisał. Ze względu na powagę przestępstwa i wielkie zgorszenie społeczne abp Galbas zapowiedział niezwłoczne zwrócenie się do Stolicy Apostolskiej z wnioskiem o wymierzenie najwyższej kary przewidzianej w prawie kanonicznym dla duchownego – wydalenia ze stanu kapłańskiego. Mianował też nowego administratora parafii w Przypkach, ks. Pawła Sokołowskiego. Kapłan był wśród koncelebransów Mszy św. pogrzebowej.
Abp Adrian Galbas przewodniczy egzekwiom nad urną Anatola CzaplickiegoSwoją homilię abp Adrian Galbas rozpoczął od ewangelicznej przypowieści o bogaczu i Łazarzu. Tłumaczył, że choć jest to historia wymyślona, to jej sedno polega na tym, że dzieje się ona nieustannie w rzeczywistości. Arcybiskup wyjaśnił, że bogactwo nie jest grzechem, ale problemem bogacza było to, że był tak pochłonięty własnym życiem, że nie dostrzegał ubogiego Łazarza leżącego u jego drzwi. Zaznaczył, że bogacz zobaczył go dopiero po śmierci, gdy było już za późno. Arcybiskup w homilii akcentował, że przyczyną upadku bogacza było zamknięcie się na słowo Boże. Bogacz nie wierzył w jego moc i szukał nadzwyczajnych znaków, podczas gdy wiara rodzi się ze słuchania, a nie z oglądania. Arcybiskup zaznaczył, że choć bogacz nie był niewierzący, jego wiara była martwa, ponieważ nie karmił jej słowem Bożym i nie pozwoliła mu to na zmianę życia.
Abp Adrian Galbas podczas pogrzebu Anatola Czaplickiego na Cmentarzu WolskimPrzechodząc do bieżących wydarzeń, abp Galbas stwierdził, że życie okazało się straszniejsze od przypowieści. Bogacz w ewangelicznej historii nie zamordował Łazarza, a tymczasem ksiądz Mirosław zamordował i podpalił Anatola Czaplickiego. Arcybiskup wyraził głębokie przerażenie i szok, który odczuwają ludzie na całym świecie, a szczególnie duchowni. Zwrócił się do zgromadzonych księży, dziękując im za przybycie i wyrażając solidarność w ich bólu i wstydzie.
– Wiem, że tak wielu z was prowadzi święte i gorliwe życie i za to wam dziękuję, ale taka jest natura zła, że zawsze będzie ono bardziej widoczne i bardziej krzykliwe. Jak imię Judasz, które zna każdy, podczas gdy imion pozostałych apostołów każdy spamiętać i wymienić już nie umie. Proszę was, niech to, co się stało, w jakiś przedziwny sposób wpłynie na nas, niech bardziej nas ze sobą połączy, a przede wszystkim niech każdego z nas bardziej połączy z Chrystusem. Bardziej zjednoczy. Nie tylko księży warszawskich; wszystkich. Niech nas zjednoczy w gorliwości, w życiu świętym. [...] Nie uważajmy się za lepszych od naszego Brata Mirosława. To byłaby pycha. Zamiast niej, z pokorą każdego dnia służmy życiu. Nie osłabiajmy ludzi naszym egoizmem, arogancją, butą. Tak, mamy prawo mieć słabe dni, ale nie mamy prawa odreagowywać na bliźnich, zwłaszcza na bliźnich bezbronnych – wezwał arcybiskup.
Metropolita warszawski przedstawił także postać zamordowanego, przytaczając wspomnienia jego przyjaciół. Anatola Czaplickiego opisywali jako człowieka cichego, dobrego i skromnego. Był człowiekiem głęboko wierzącym, często recytował z pamięci fragmenty Pisma Świętego, które zawsze nosił przy sobie. Pomimo swojej trudnej sytuacji, był wolontariuszem i pomagał innym osobom w kryzysie bezdomności, pokazując, że każdy może być darem dla innych.
"Chciał dzielić się nadzieją, Ewangelią, dobrym słowem. Marzył o tym, by uczyć innych – nie dlatego, że czuł się lepszy, ale dlatego, że pragnął nieść światło tam, gdzie było go za mało. W jego oczach była prawda – cicha, spokojna, ale głęboka. Wierzył szczerze i uczciwie. Był człowiekiem skromnym, pogodnym, zawsze z uśmiechem – oddanym szczególnie tym, do których czuł sercem najwięcej. Miał w sobie coś z dziecka – tę czystość i naiwność, która nie była słabością, lecz siłą. Miał nienaganne maniery, był kulturalny, uprzejmy. Odpowiadał zawsze tak, by przypadkiem nikogo nie urazić – z troską o każde słowo, jakby wychowany w świecie, który dawno już odszedł. Nigdy nie narzekał, niczego nie żądał, nie przywiązywał wagi do tego, co je, ani w co się ubiera. Nie posiadał nawet własnego telefonu – nie dlatego, że nie mógł go mieć, ale dlatego, że nie czuł takiej potrzeby. Nie szukał sensacji, nie potrzebował rozgłosu" – cytował wspomnienia przyjaciół Anatola Czaplickiego.
Abp Galbas skierował do Zmarłego osobiste słowa, przepraszając go: "Drogi Łazarzu, Anatolu, przepraszam Cię". Zapewnił, że choć ostatnim, co czuł, był ogień, teraz jest ogarnięty płomieniem miłości Chrystusa. Wyraził także modlitwę za zabójcę, księdza Mirosława, nazywając go swoim synem, którego się nie wyrzeka, ale prosi o łaskę nawrócenia.
- Mirosław jako chrześcijanin jest moim Bratem, a jako ksiądz tej diecezji jest moim synem, którego się nie wyrzekam. Modlę się za niego; żeby przejrzał, żeby się nawrócił i żeby podjął pokutę - wyznał.
Metropolita warszawski odprowadził również urnę z prochami śp. Anatola Czaplickiego na Cmentarz Wolski, gdzie przewodniczył obrzędom pochówku.
Pełna treść homilii pogrzebowej abp. Adriana Galbasa na kolejnej stronie.