Powrót do strony
  • nasze media
  • Kontakt
SUBSKRYBUJ zaloguj się
PROFIL UŻYTKOWNIKA
Wygląda na to, że nie jesteś jeszcze zalogowany.
zaloguj się
lub
zarejestruj się
Wiara.pl - Serwis

Warszawski

  • Nowy numer
  • AKTUALNOŚCI
  • OPINIE
  • GALERIE
  • ARCHIWUM
  • KONTAKT Z ODDZIAŁEM
  • Liturgia
  • Diecezje
    • Bielsko-Żywiecka
    • Elbląska
    • Gdańska
    • Gliwicka
    • Katowicka
    • Koszalińsko-Kołobrzeska
    • Krakowska
    • Legnicka
    • Lubelska
    • Łowicka
    • Opolska
    • Płocka
    • Radomska
    • Sandomierska
    • Świdnicka
    • Tarnowska
    • Warmińska
    • Warszawska
    • Wrocławska
    • Zielonogórsko-Gorzowska
  • O diecezji
    • PARAFIE
    • BISKUPI
    • KURIE
    • HISTORIA DIECEZJI
    • VARSAVIANA

Najnowsze Wydania

  • GN 38/2025
    GN 38/2025 Dokument:(9425048,Prawdy nie znajdziesz w świecie)
  • GN 37/2025
    GN 37/2025 Dokument:(9415138,Czy ból trzeba kochać?)
  • GN 36/2025
    GN 36/2025 Dokument:(9406888,Szczęście w nieszczęściu)
  • Historia Kościoła (11) 05/2025
    Historia Kościoła (11) 05/2025 Dokument:(9398688,„Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. Wyjście przed szereg czy uzdrawianie pamięci?)
  • GN 35/2025
    GN 35/2025 Dokument:(9399234,Nieznajomość prawdy szkodzi )
warszawa.gosc.pl → Warszawskie wiadomości → Abp Galbas na pogrzebie zamordowanego: Chciał dzielić się nadzieją

Abp Galbas na pogrzebie zamordowanego: Chciał dzielić się nadzieją przejdź do galerii

Metropolita warszawski przewodniczył uroczystościom pogrzebowym Anatola Czaplickiego, zabitego przez kapłana archidiecezji warszawskiej.

Bracie Anatolu – przepraszam!

(homilia wygłoszona podczas pogrzebu śp. Anatola Czaplickiego, Warszawa, 2 sierpnia 2025 r.).

Siostry i Bracia,

ta ewangeliczna karta (por. Łk 16,19-31), to przypowieść, a więc sytuacja, która nigdy nie zdarzyła się naprawdę. Chrystus to wymyślił. Przypowieści są jak ilustracja w podręczniku z trudnym tekstem, pomagają nam tekst zrozumieć. Ale jednocześnie geniusz ewangelicznych przypowieści polega na tym, że gdy je słuchamy, lub czytamy pojawia się w sercu myśl, która czasem jest pocieszeniem, a czasem przerażeniem: przecież to jest prawda, więcej: przecież to jest o mnie. I tak przypowieści, które nigdy nie zdarzyły się naprawdę, naprawdę wydarzają się bez przerwy.

Bogacz ma wszystkiego w nadmiarze. Ubiera się w purpurę i bisior, w kosztowne tkaniny „z importu”, w które ubierali się królowie. Ma tyle pieniędzy, że dzień w dzień może się świetnie bawić. Dzień w dzień. Całe jego życie to jest jedna wielka zabawa. W jego życiu dostatku jest wręcz do przesady. Trudno być aż tak bogatym.

Biedak nie ma nic. Nie ma nic i nie ma nikogo. Polski przekład mówi, że on leżał, ale po grecku jest ebeblet, to znaczy: być porzuconym. Łazarz był porzucony, niechciany, niepotrzebny. Koło niego są jedynie psy, które swoimi szorstkimi językami rozrywają jego wrzody i potęgują jego ból. Nie tylko nie miał bisioru i purpury, nie miał nawet zwykłej szmaty, by okryć swoje ciało. Psy je lizały. Nie miał siły, by odpędzić te psy. Marzył, by zjeść okruchy ze stołu bogatego. Wtedy na ucztach używano okruchów chleba, by oczyścić sobie ręce między jednym, a drugim daniem. Potem je zrzucano ze stołów. Ten by chciał zjeść te okruchy, ale nawet ich nie dostawał. W jego życiu biedy i nieszczęścia było do przesady. Trudno być aż tak biednym.

A co było powodem tego, że bogacz tak marnie skończył? Samo bogactwo? Nie! To nie grzech być bogatym, nawet bardzo bogatym, to nie grzech mieć pieniądze, nawet wielkie! Problemem bogacza nie była nawet żądza pieniądza. Jego problemem było to, że on tak bardzo był zajęty sobą i dostarczaniem sobie rozkoszy, że zwyczajnie nie widział Łazarza. Chociaż Łazarz był tak blisko. O parędziesiąt metrów. O kilka kroków. Pod drzwiami. 

Jego problemem było to, że był ślepy! Papież Franciszek w oparciu o ten tekst napisał kilka lat temu List na Wielki Post i tam stwierdził, że ”Łazarz dla bogacza stał się niewidocznym”.

Bogacz dostrzegł Łazarza dopiero wtedy, gdy znalazł się już po drugiej stronie życia. Wtedy okazało się, że bogacz nawet wie jak ten biedak miał na imię. „Poślij Łazarza”, mówi. Ale wtedy było już za późno. Odległość między nimi bardzo się zwiększyła. Najpierw dzieliło ich parę metrów, potem nieskończoność. 

Ta Ewangelia mówi nam jeszcze o czymś bardzo istotnym, że tym, co doprowadziło bogacza do ruiny, do bezimienności na ziemi i do piekła w wieczności było zamknięcie się na Słowo Boga. 

Papież Franciszek we wspomnianym Liście pisze tak: „prawdziwym problemem bogacza: źródłem jego nieszczęść jest niesłuchanie Słowa Bożego. To go doprowadziło do tego, że już nie kochał Boga, a zatem gardził innymi. Słowo Boże jest żywą siłą, zdolną do wzbudzenia nawrócenia ludzkiego serca i do ponownego ukierunkowania człowieka ku Bogu. Konsekwencją zamknięcia serca na dar przemawiającego Boga jest zamknięcie serca na dar brata”.

Nawet będąc w otchłani bogacz chciał nadzwyczajnych cudów. Chciał, żeby ktoś z umarłych powstał i powiedział jego braciom, by ci żyli inaczej. Nawet w otchłani nie wierzył w moc Słowa. Tymczasem Chrystus mówi: „jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, choćby kto z umarłych powstał nie uwierzą”. Bo wiara rodzi się ze słyszenia, a nie z widzenia. A tym co się słyszy jest Słowo Boże (por. Rz 10,17). Tędy wiara wlatuje do człowieka. Przez ucho bardziej niż przez oko. 

Ten bogacz nie był niewierzący. Zna Abrahama. Mówi do niego „ojcze”, Abraham mówi mu „synu”. Nie był niewierzący. Ale jego wiara pozostała martwa, bo nie była karmiona żywym Słowem i w ten sposób nie spowodowała zmiany jego życia.

Czytam Bracia i Siostry tę ewangelię sobie i wam. Ona jest wezwaniem do miłości, do wyjścia z siebie i zobaczenia obok siebie jeszcze kogoś. To Słowo Boże pyta mnie: Czy widzisz obok siebie Łazarza? Czy widzisz powalonego? Takiego, co nie ma zdolności, by się ruszyć? Życie go powaliło, inni go powalili, sam się powalił? Widzisz? Tego, kto cię potrzebuje? Jak reagujesz na niego? Czy on może liczyć przynajmniej na okruchy? Na odpad? Na odpad czasu, na odpad zainteresowania, na odpad miłosiernego czynu? Na odpad? To ma wpływ na jakość twojego życia teraz i na twoją wieczność! 

Bracia i Siostry,

choć ta ewangeliczna karta jest straszna, życie okazało się od niej straszniejsze. W przypowieści bogacz nie zamordował Łazarza. Być może pośrednio przyczynił się do jego śmierci, głodząc go, ale Łazarza nie zarąbał siekierą i żywcem go nie podpalił. W przypowieści bogacz nie jest też księdzem. 

Życie okazało się straszniejsze. Straszniejsze od tej sceny i od jakiegokolwiek najbrutalniejszego obrazu. I choć minął tydzień od tamtej chwili, to ani trochę nie minęło przerażenie i szok. Nie przestajemy być tym wstrząśnięci. Ludzie na całym świecie usłyszawszy o tym zdarzeniu zakrywają twarz ustami, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.

Tak jest też u nas. Tak jest tym bardziej u nas. W minioną niedzielę wielu, bardzo wielu ludzi podczas mszy świętych płakało; z bezradności i oszołomienia.

Płakało też wielu księży: z bezradności, z oszołomienia, z paniki i ze wstydu.

Drodzy Bracia,

dziękuję, że tu przyszliście. Wiem, że jest wam ciężko. Wszyscy jesteśmy przybici, przygnieceni, zmasakrowani. Przybija nas i to, że wiemy, iż pamięć o tym koszmarze długo nie przeminie. Ludzie będą to opowiadać latami: była taka zbrodnia, że ksiądz oszukał i zamordował bezdomnego i bezbronnego człowieka. Także na naszym czole, nie tylko na czole naszego brata Mirosława będzie znamię, niczym na czole Kaina (por. Rdz 4,15).

Wiem, że tak wielu z was prowadzi święte i gorliwe życie i za to wam dziękuję, ale taka jest natura zła, że zawsze będzie ono bardziej widoczne i bardziej krzykliwe. Jak imię Judasz, które zna każdy, podczas gdy imion pozostałych apostołów każdy spamiętać i wymienić już nie umie.

Proszę was, niech to co się stało, w jakiś przedziwny sposób wpłynie na nas, niech bardziej nas ze sobą połączy, a przede wszystkim niech każdego z nas bardziej połączy z Chrystusem. Bardziej zjednoczy. Nie tylko księży warszawskich; wszystkich. Niech nas zjednoczy w gorliwości, w życiu świętym. Niech obficiej rozleje się w naszym życiu łaska. Tu, gdzie tak bardzo wzmógł się grzech, niech jak najobficiej rozleje się łaska! Otwórzmy się na nią, niech ona w nas króluje. To – jak słyszeliśmy przed chwilą – jest jedyna droga do życia wiecznego z Bogiem (por. Rz 5,17-21).

Mamy nie tylko Mojżesza i proroków, mamy Ewangelię. Niech Słowo Boże, medytowane i przyjęte pomaga nam walczyć z naszymi namiętnościami.

Nie uważajmy się za lepszych od naszego Brata Mirosława. To byłaby pycha. Zamiast niej, z pokorą każdego dnia służmy życiu. Nie osłabiajmy ludzi naszym egoizmem, arogancją, butą. Tak, mamy prawo mieć słabe dni, ale nie mamy prawa odreagowywać na bliźnich, zwłaszcza na bliźnich bezbronnych. 

I uważajmy na żądzę pieniądza, na chciwość i na pazerność. Pamiętajmy o słowach ojca Pio: „Nieszczęśliwymi są ci ludzie, którzy rzucają się w wir trosk światowych; im bardziej kochają świat, tym bardziej mnożą się ich namiętności i nie są zdolni do realizacji swoich planów. Stąd pochodzą ich niepokoje, brak cierpliwości, straszliwe zderzenia powodujące pęknięcia ich serc, które nie biją już miłością bliźniego i miłością świętą. Módlmy się w intencji tych godnych politowania niewdzięczników, aby Jezus Chrystus im przebaczył i swym nieskończonym miłosierdziem pociągnął ich do siebie”.

Pewnie wszyscy chcielibyście coś wiedzieć o naszym Bracie Anatolu. Jaki to był człowiek? Że biedny i bezdomny to wie cały świat. I że miał sześćdziesiąt osiem lat. Jaki był jeszcze?

Oto co napisali o nim jego przyjaciele:

„Myśląc o nim, żegnamy człowieka niezwykłego. Nie przez to, co miał, ale przez to kim był. Cichy, dobry, nigdy nie narzucający się światu. Choć nie miał własnego domu, miał coś, czego nie sposób kupić ani zdobyć – dobroć, skromność, wiarę i ogromne serce. Jego życie, choć proste i naznaczone trudnościami, było świadectwem tego, że człowiek może być bogaty nie w rzeczy, lecz w ducha.

Anatol był głęboko wierzący. Mówił o Piśmie Świętym z taką szczerością i prostotą, recytował z pamięci całe fragmenty, tak że poruszał serca nawet tych, którzy dawno oddalili się od wiary. Wtedy zapadała cisza, a wraz z nią przychodziła refleksja.

Chciał dzielić się nadzieją, Ewangelią, dobrym słowem. Marzył o tym, by uczyć innych – nie dlatego, że czuł się lepszy, ale dlatego, że pragnął nieść światło tam, gdzie było go za mało. W jego oczach była prawda – cicha, spokojna, ale głęboka. Wierzył szczerze i uczciwie.

Był człowiekiem skromnym, pogodnym, zawsze z uśmiechem – oddanym szczególnie tym, do których czuł sercem najwięcej. Miał w sobie coś z dziecka – tę czystość i naiwność, która nie była słabością, lecz siłą.

Miał nienaganne maniery, był kulturalny, uprzejmy. Odpowiadał zawsze tak, by przypadkiem nikogo nie urazić – z troską o każde słowo, jakby wychowany w świecie, który dawno już odszedł.

Nigdy nie narzekał, niczego nie żądał, nie przywiązywał wagi do tego, co je, ani w co się ubiera. Nie posiadał nawet własnego telefonu – nie dlatego, że nie mógł go mieć, ale dlatego, że nie czuł takiej potrzeby. Nie szukał sensacji, nie potrzebował rozgłosu.

A jednak zawsze przy sobie nosił Pismo Święte – trochę wygniecione, w torbie lub kieszeni, jakby było częścią jego serca. W chwilach ciszy czy niepokoju to był jego kompas, jego schronienie, jego dom. Nie pragnął rzeczy – pragnął być potrzebny.

I był potrzebny. Przez lata służył innym jako wolontariusz – pomagał tym, którzy, tak jak on, żyli w kryzysie bezdomności. Mógłby sam prosić o pomoc, ale wolał ją dawać. Pracowity, wytrwały, pełen oddania. Pokazywał, że niezależnie od tego, jak wygląda nasza sytuacja, zawsze możemy być dla kogoś darem.

Anatol odszedł, ale pozostawił po sobie cichy ślad dobra i ciepłej aury, którą trudno będzie zatrzeć. Żył tak, jak nauczał – prosto, uczciwie, z sercem pełnym Boga i ludzi.

Niech odpoczywa w pokoju – człowiek, który nie miał wiele, ale dawał wszystko. Wszystko, co miał…

Żegnaj Anatolku. Przyjaciele i znajomi”.

Drogi Łazarzu – Anatolu,

przepraszam Cię. Mirosław jako chrześcijanin jest moim Bratem, a jako ksiądz tej diecezji jest moim synem, którego się nie wyrzekam. Modlę się za niego; żeby przejrzał, żeby się nawrócił i żeby podjął pokutę.

Ostatnim, co odczułeś na ziemi były gorące płomienie opasujące twoje biedne ciało. Jestem pewien, że teraz jesteś ogarnięty innym płomieniem, który nie spala i nie niszczy, ale daje życie pełne najpiękniejszego blasku; płomieniem, który wychodzi z Najświętszego Serca Jezusa, gorejącego ogniska miłości.

Jesteś nie tylko na łonie Abrahama, ale jesteś przy Chrystusie. Nie cierpisz już kryzysu bezdomności, bo jesteś w Domu Ojca, w którym jest mieszkań wiele (por. J 14,2).

Przepraszam cię i proszę o wybaczenie.

Przepraszam też was, Bracia i Siostry, że musicie przez to przechodzić.

Na koniec módlmy się raz jeszcze słowami pięknego Psalmu 25, który przed chwilą zabrzmiał w liturgii:

„Wspomnij na miłosierdzie Twe, Panie,
na łaski Twoje, co trwają od wieków.
Nie wspominaj grzechów mej młodości ani moich przewin,
ale o mnie pamiętaj w Twojej łaskawości

Oddal udręki mojego serca,
wyzwól mnie z moich ucisków!
Wejrzyj na udrękę moją i na boleść
i odpuść mi wszystkie grzechy!

Strzeż mojej duszy i wybaw mnie,
bym się nie zawiódł, gdy się uciekam do Ciebie.
Niechaj mnie chronią niewinność i prawość,
bo w Tobie, Panie, pokładam nadzieję”. Amen.

+ Adrian J. Galbas SAC

« ‹ 1 2 › »
Anatol Czaplicki spoczął na Cmentarzu Wolskim

Foto Gość DODANE 02.08.2025

Anatol Czaplicki spoczął na Cmentarzu Wolskim

​"Nigdy nie narzekał, niczego nie żądał, nie przywiązywał wagi do tego, co je, ani w co się ubiera. Nie posiadał nawet własnego telefonu - nie dlatego, że nie mógł go mieć, ale dlatego, że nie czuł takiej potrzeby. Nie szukał sensacji, nie potrzebował rozgłosu. A jednak zawsze przy sobie nosił Pismo Święte - trochę wygniecione, w torbie lub kieszeni, jakby było częścią jego serca. W chwilach ciszy czy niepokoju to był jego kompas, jego schronienie, jego dom" - wspominali zamordowanego jego przyjaciele.  
Pogrzeb Anatola Czaplickiego

Foto Gość DODANE 02.08.2025

Pogrzeb Anatola Czaplickiego

​Uroczystościom pogrzebowym zabitego przez ks. Mirosława M. przewodniczył abp Adrian Galbas.  
oceń artykuł Pobieranie..

Tomasz Gołąb Tomasz Gołąb

|

GOSC.PL

publikacja 02.08.2025 16:57

FB Twitter
drukuj wyślij zachowaj
TAGI:
  • ABP ADRIAN GALBAS
  • ANATOL CZAPLICKI
  • MORDERSTWO
  • POGRZEB
  • PRZYPKI

Polecane w subskrypcji

  • Skrzatusz - sanktuarium cudownej Piety
    • z bliska
    • Karol Białkowski
    Skrzatusz - sanktuarium cudownej Piety
  • Nie takie drony straszne?
    • Polska
    • Jerzy Kopański
    Nie takie drony straszne?
  • W NATO powinny palić się wszystkie czerwone lampki
    • Polska
    • Maria Przełomiec
    W NATO powinny palić się wszystkie czerwone lampki
  • „Matka Boża z Dzieciątkiem i św. Stanisławem Kostką” na płótnie z XVII wieku
    • W ramach
    • Leszek Śliwa
    „Matka Boża z Dzieciątkiem i św. Stanisławem Kostką” na płótnie z XVII wieku
  • IGM
  • Gość Niedzielny
  • Mały Gość
  • Historia Kościoła
  • Gość Extra
  • Wiara
  • Foto Gość
  • Fundacja Gość Niedzieleny
  • O nas
    • O wydawcy
    • Zespół redakcyjny
    • Sklep
    • Biuro reklamy
    • Prenumerata
    • Fundacja Gościa Niedzielnego
  • DOKUMENTY
    • Regulamin
    • Polityka prywatności
    •  
  • KONTAKT
    • Napisz do nas
    • Znajdź nas
      • Newsletter
        • Zapisz się już dziś!
  • ZNAJDŹ NAS
WERSJA MOBILNA

Copyright © Instytut Gość Media.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zgłoś błąd

 
X
X
X