Wierny do końca

W Łącku 19 października odsłonięto tablicę poświęconą księdzu, jednemu z tych, których droga do świętości prowadziła przez mundur, front i więzienny barak. Ale też przez cichą i wierną służbę.

Nie wszyscy bohaterowie giną w bitwie. Niektórzy po prostu trwają w wierności swemu powołaniu. – Bóg, Honor, Ojczyzna to nie jest hasło ceremonialne. To streszczenie życia ludzi, którzy wybrali wartości ważniejsze niż życie. Ksiądz ppłk Andrzej Niwa był jednym z nich. Był wierny Bogu, honorowi i ojczyźnie. Za nie oddał życie – mówił dr Maciej Korkuć z krakowskiego IPN. Ale nie tylko historia to potwierdza. Także jego styl bycia. Biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz, przewodniczący uroczystości w Łącku, mówił, że Niwa miał w sobie coś z ludzi, którzy „nie potrafią inaczej”. – Co to znaczy mieć Boga w sercu, ksiądz Andrzej doskonale wiedział. Gdyby było inaczej, nie zostałby kapelanem. Wiedział, że wierność zawsze kosztuje. Ale tak trzeba, bo tak podpowiada miłość – tłumaczył. Zanim w życiu Niwy pojawił się mundur, była zwyczajna posługa: młody wikary w Nowym Sączu (katecheta w Rdziostowie), potem wikariat w Łącku, Krużlowej, Uściu Solnym, krótkie probostwo w Pogórskiej Woli. 1 lutego 1931 roku otrzymał powołanie do służby czynnej w Wojsku Polskim. We wrześniu 1939 roku poszedł ze swoją jednostką. Pod drodze wstąpił do rodzinnej wioski. „Andrzeju, nie jedź, zostań” – prosił go stryj. „Gdzie owce, tam i pasterz musi” – usłyszał w odpowiedzi. Aresztowany przez Sowietów, więziony w Starobielsku, zabity w Charkowie w 1940 roku. Jeden z 35 kapelanów katyńskich, jedyny z diecezji tarnowskiej. Dziś o nich mówi się coraz częściej nie jak o ofiarach, lecz o świadkach.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..