Jeśli erygowanie 100 lat temu parafii św. Antoniego porównać do wielkiego wybuchu, to jest to jeszcze całkiem młody wszechświat, choć historię ma już bogatą.
Dzieje parafii w Cikowicach zaczynają się kilkanaście lat przed tym, jak została formalnie erygowana przez bp. Leona Wałęgę. – W 1906 roku biskup Wałęga podczas wizytacji w Łapczycy, odwiedzając macierzystą wspólnotę, do której należały Cikowice i okoliczne miejscowości (Damienice i Stanisławice), zaproponował, by stanął tu kościół będący zalążkiem przyszłej parafii. W 1909 roku zaczęto gromadzić materiały do jego budowy, a w latach 1913–1918 zamysł biskupa skrystalizował się w postaci nowej świątyni – mówi ks. proboszcz Leszek Durlak. Wpływ na to miała poniekąd… Raba, która oddzielała trzy wsie od Łapczycy. Mieszkańcy Cikowic, Damienic i Stanisławic musieli przeprawiać się przez bród na rzece, żeby dostać się do kościoła w Łapczycy. Przeprawa przez Rabę – jak podaje Ryszard Rybka, pasjonat lokalnej historii – była niedostępna przy dużym poziomie wody, a podczas powodzi w 1900 i 1905 roku zupełnie niemożliwa. Problemy były również z pogrzebami, gdyż na cmentarz w Łapczycy musiano jechać okrężną drogą, przez Bochnię. Wszystkie te okoliczności złożyły się na to, że zaczęto myśleć o założeniu po tej stronie rzeki nowej wspólnoty. – Ludzie budowali kościół w bardzo trudnych czasach. Trwała I wojna światowa, a mimo to udało im się postawić okazałą świątynię – podkreśla duszpasterz. Przyszli parafianie cikowiccy mieli wsparcie zza oceanu. – Budowę wspierali mieszkańcy trzech wiosek, którzy na początku XX wieku wyjechali do Kanady i Stanów Zjednoczonych, ale też ówczesny zarządca oddziałów Lasów Państwowych w Damienicach Ludwik Then, który załatwiał zgody w urzędach w Bochni i Lwowie. Dzięki niemu budowniczy otrzymali drewno na deski i szalunki, a w 1917 roku materiał na wykonanie dachu – podkreśla R. Rybka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł