Jeziorna znajdowała się tuż za granicą władzy marszałka wielkiego koronnego, który zakazywał surowo pojedynkowania się, dlatego tam legalnie skakano sobie do oczu.
Dzisiejszy Konstancin, a właściwie Konstancin-Jeziorna ma wiele oblicz. Przedwojenne wille – przykładnie odrestaurowane i ruiny, nowobogackie domy – szpetne i bardziej gustowne, bloki osiedla Grapa i na poły wiejskie zabudowania obrzeży. Wreszcie zrewitalizowany Park Zdrojowy ze słynnymi tężniami, okoliczne stawy i rozlewiska, rzeka Jeziorka. Świeże powietrze i sanatoria. Cukiernia Buchmana.
W dawnych czasach nazwę tutejszej miejscowości wypowiadano często w afekcie: „Czy wiesz, gdzie Jeziorna?” albo „Apelacja pod Jeziornę!”. Ten, komu w twarz wykrzyknięto powyższe, stawiał się w umówionym czasie na rozstrzygnięcie sporu. Jak wyjaśnia Kwiryna Handke, zawołania te były wyzwaniami na pojedynek. Obowiązywały niemal przez cały wiek XVIII. W tym czasie Jeziorna znajdowała się tuż za granicą władzy marszałka wielkiego koronnego, który zakazywał surowo pojedynkowania się, dlatego tam legalnie skakano sobie do oczu.
Jednak historia tej podwarszawskiej miejscowości to nie tylko honorne bitki. Dziś na granicy dawnej Jeziorny i Konstancina (nazwa z końca XIX w.) nad samą rzeką wdzięczy się industrialna przestrzeń handlowa – dawna Stara Papiernia w nowym retro-kostiumie. Tradycja produkcji papieru w tym miejscu sięga czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wtedy powstał pierwszy budynek produkcyjny, z maszynerią napędzaną kołem wodnym. Zakład przyjął nazwę Królewska Fabryka Papieru. Na papierze z tej wytwórni spisano m.in. Konstytucję 3 Maja!
W późniejszych latach papiernię modernizowano, przebudowywano. W latach 30. XIX wieku zrealizowano projekt architektoniczny sławnego Jana Jakuba Gaya (autora wielu warszawskich budynków). Papier z Jeziorny wykorzystywany był m.in. przy produkcji prasy – wydawano na nim „Kuriera Warszawskiego”. W późniejszych latach produkcję papieru przeniesiono do okolicznego Mirkowa, a w starych zabudowaniach umieszczono tzw. szmaciarnię. Budynek spłonął w 1984 r. Na nowo został zaadaptowany dopiero na początku XXI wieku.
Historia Konstancina (po drugiej stronie rzeki), który dziś administracyjnie funkcjonuje w symbiozie z Jeziorną, jest późniejsza. Kiedy pod koniec XIX stulecia wielkomiejski zgiełk dla możnych miasta Warszawy stawał się coraz bardziej nieznośny, częściej spoglądano na zielone tereny podmiejskie. W Europie Zachodniej wyprowadzki za granice metropolii były w wyższych sferach już powszechną modą. Ten trend postanowił wykorzystać hrabia Witold Skórzewski, który w 1897 r. stał się egzekutorem testamentu Marii Grzymały-Potulickiej. Na terenach obecnego Konstancina zdecydował się urządzić letnisko wzorowane na zagranicznych kurortach. W tym celu rozparcelował 225 mórg dóbr ziemskich Obory (w pobliskich Oborach znajduje się wspaniały barokowy dwór, obecnie Dom Pracy Twórczej).